Z początkiem sierpnia ruszyły konsultacje społeczne tzw. Polskiego Ładu. Już widać, że będą burzliwe. Komentatorzy nie są nawet w stanie zgodzić się co do tego, jak wygląda obecny system podatkowo-składkowy, jak więc mają zgodzić się, jak wyglądać powinien? Sporo kontrowersji budzi kwestia progresywności obecnego systemu. Część ekonomistów twierdzi, że system jest degresywny, inni mówią, że to nieprawda. Jak jest w rzeczywistości i dlaczego tak trudno to ustalić?
Problem bierze się stąd, że mówiąc o systemie podatkowo-składkowym łączymy dwa działające równolegle systemy: podatkowy i składkowy. Z jednej strony mamy do czynienia z podatkiem PIT, z drugiej zaś ze składkami emerytalno-rentowymi oraz na NFZ. Składki na ZUS są do pewnego poziomu dochodu liniowe, ale potem w większości w ogóle nie obowiązują. Wynika to z istnienia limitu dochodu – 30-krotności przeciętnego wynagrodzenia – od którego odprowadza się najważniejsze emerytalno-rentowe elementy składek ZUS. Obciążenia składkami na ZUS relatywnie do dochodu mają więc charakter degresywny, ale jest to uzasadnione, bo takie rozwiązanie ogranicza przyszłe zobowiązania systemu emerytalnego. Jest to jednak jedno ze źródeł degresywności w całym systemie podatkowo-składkowym. Zatem pomimo tego, że istnieją dwie stawki PIT, całkowite obciążenia podatkowo-składkowe osób o wysokich dochodach są proporcjonalnie niższe niż osób o przeciętnych lub niskich dochodach. Na to nakłada się jeszcze możliwość płacenia składek ryczałtowych przez przedsiębiorców. One są stałe bez względu na dochód, co powoduje, że przedsiębiorcy deklarujący niskie dochody proporcjonalnie płacą więcej niż przedsiębiorcy, którzy mają wysokie dochody. Faktycznie jest więc tak, że system jako całość jest degresywny: dużo osób o bardzo niskich dochodach ma wysokie obciążenia podatkowo-składkowe, następnie - wraz ze wzrostem dochodu – obciążenia nieco spadają, potem znów rosną, a dla osób o bardzo wysokich dochodach ponownie spadają.
Łączenie podatków i składek w tzw. klin podatkowy jest źródłem wielu nieporozumień. Część ekonomistów uważa jednak, że ma to pewne uzasadnienie, bo składka zdrowotna to w zasadzie podatek, nie wiążą się z nią żadne zobowiązania państwa wobec konkretnych osób. Czy zostawiając na boku składki emerytalne, a biorąc pod uwagę tylko podatek PIT i składki na NFZ, system jest nadal degresywny?
Różnica między składkami na ZUS, szczególnie emerytalnymi, a składką zdrowotną, jest faktycznie fundamentalna. Składki emerytalne silnie determinują nasze przyszłe świadczenia. W tym sensie te składki można traktować jako formę oszczędności, a nie obciążenie. Natomiast składki zdrowotne, bez względu na to, ile ich odprowadzamy, zapewniają wszystkim ubezpieczonym takie same uprawnienia. Taki sam charakter mają podatki, np. policja i inne służby powinny traktować wszystkich tak samo, niezależnie od tego, ile kto płaci podatków. Dlatego w naszych analizach podatek dochodowy i składki na NFZ traktujemy łącznie. W tak rozumianym systemie podatkowym degresywności w zasadzie nie ma dzięki dwóm stawkom podatku PIT. Ale progresja jest bardzo niska, bo większość osób rozlicza się według niższej stawki i niska jest kwota wolna od podatku, a jednocześnie znaczna część osób o najwyższych dochodach płaci tzw. liniowy PIT w wysokości 19 proc.
W panelu ekonomistów „Parkietu" i „Rzeczpospolitej", w którym Pan także uczestniczy, 60 proc. ankietowanych zgodziło się z tezą, że Polski system podatkowo-składkowy w odniesieniu do dochodów osób fizycznych jest niedostatecznie progresywny. Polski Ład ma tę progresję zwiększyć. Czy ten cel zostanie osiągnięty?