Pensja nauczyciela dyplomowanego zaczyna coraz mniej odstawać od średniej krajowej. Pieniądze wypłacane nauczycielom na niższych stopniach awansu zawodowego są oczywiście niższe, ale też ich stosunek do przeciętnego wynagrodzenia wygląda lepiej niż kilka lat temu.
Nad kwestią zarobków nauczycieli pochylił się właśnie Robert Górniak, autor strony „Dealerzy Wiedzy”, analizującej sytuację w oświacie. I napisał tak: „30-procentowa podwyżka nauczycielskich pensji w stosunku do 12-procentowego wzrostu średniej daje całkiem przyzwoity skok realnej wartości tego, co trafia nauczycielom do portfeli. U dyplomowanego (76,2 proc.) i mianowanego (65,1 proc.) to najlepszy wskaźnik od 10 lat. A nauczyciel początkujący (dawniej stażysta) nigdy nie dostawał na dzień dobry tak dużej części średniego wynagrodzenia (63,2 proc), jak obecne”.
Jak wskazuje Górniak, przed ostatnimi podwyżkami te proporcje wyglądały gorzej. W 2023 r. nauczyciel dyplomowany zarabiał 65,3 proc., mianowany 55,8 proc. – to były najniższe wartości od 11 lat. Z kolei nauczyciel początkujący dostawał nieco ponad połowę średniej krajowej.
Jedna podwyżka dla nauczycieli niczego nie zmieni
Czy tegoroczna podwyżka załatwia sprawę nauczycielskich uposażeń? Zdecydowanie nie. Pedagodzy wciąż zarabiają mniej, niż wynosi średnia krajowa, a chcąc związać koniec z końcem, są zmuszeni do pracy w godzinach ponadwymiarowych czy dorabiania korepetycjami. Wciąż nie są to wynagrodzenia, które mogą zachęcić młodych ludzi do pracy w oświacie.
Ponadto przeciętne wynagrodzenie w gospodarce stale rośnie i bez kolejnych podwyżek z upływem czasu płace nauczycieli będą wyglądały coraz marniej. Wreszcie wciąż jest nierozwiązany problem niemal identycznego wynagrodzenia nauczyciela stażysty i mianowanego. To niesprawiedliwe, bo ten drugi może mieć nawet dziesięć lat doświadczenia zawodowego i zdał też egzamin nauczycielski.