Jak rozumieć takie stanowisko? Już kilka dni temu w czasie siedmiogodzinnej rozmowy w Rzymie z Yangiem Jiechi, wysokiej rangi przedstawicielem chińskiego MSZ, doradca ds. bezpieczeństwa narodowego Jake Sullivan ostrzegł, że „Chiny poniosą wysoką cenę”, jeśli zdecydują się na wsparcie zbrodniczej wojny Putina. To samo przesłanie przekazał w piątek Xi prezydent Biden. Chodzi o możliwość nałożenia sankcji, których surowość wobec Rosji zaskoczyła Pekin. Z informacji amerykańskiego wywiadu wynika, że Rosja ostatnio zwróciła się do Chin o broń, w tym drony i systemy rakietowe, a także racje żywnościowe dla żołnierzy. Pekin miał wstępnie wyrazić zgodę, jednak bez żadnych konkretów.
Amerykanie uważają, że chiński przywódca waży swoje stanowisko i nie chce jasno angażować się po żadnej ze stron. Xi został zaskoczony decyzją Putina o inwazji: uważał, że ostrzeżenia Amerykanów w tym względzie w tygodniach poprzedzających wybuch wojny były „kłamstwem”. Ale Pekin nie może też uwierzyć, jak u progu drugiego miesiąca wojny Rosja słabo radzi sobie w terenie. To stwarza dla chińskiego przywódcy poważne niebezpieczeństwo: w roku, w którym ma rozpocząć sprzeczną z obyczajami partii komunistycznej trzecią kadencję, może być postrzegany jako ten, który postawił na złego konia: Putina. Obaj przywódcy, którzy spotykali się już 38 razy, oficjalnie zawiązali ścisły sojusz.
Pekin nie chce też zbyt otwarcie angażować się po stronie Moskwy, bo jego interesy gospodarcze są inne. W połowie lat 90. gospodarki obu krajów miały podobną wielkość, ale dziś chińska jest dziesięciokrotnie większa niż rosyjska. To pokazuje, o ile bardziej Chiny korzystają z liberalnego porządku gospodarczego zbudowanego przez Amerykę i dlaczego w żadnym wypadku nie chcą znaleźć się w takiej izolacji, jaka jest dziś udziałem Rosji. Kreml inaczej: poza brutalną siłą nie pozostaje mu wiele więcej, aby wykazać, że wciąż jest wielką potęgą. Wbrew nadziejom Putina nie ma więc sygnałów, aby Xi wykorzystał zaangażowanie Waszyngtonu w konflikt ukraiński dla podjęcia inwazji Tajwanu.
Osłabiona Rosja
Groźba Bidena nałożenia sankcji na Chińczyków w razie wsparcia przez nie Putina oznacza radykalnie odejście od sformułowanej pół wieku temu przez Richarda Nixona polityki, zgodnie z którą w trójkącie USA–Chiny–Rosja to Moskwa musi pozostać izolowana, a nie Waszyngton. Xi nie może tego odebrać inaczej niż jako wyraz głębokiego zaangażowania amerykańskiego przywódcy w ukraiński kryzys. Dla chińskiego przywódcy to nie jest coś złego, bo utrudnia Amerykanom udział w najważniejszej, zdaniem Chińczyków, rozgrywce XXI wieku: między USA i ChRL.
Ta linia myślenia skłania więc z kolei Xi do cichego kibicowania Putinowi. Załamanie Rosji pod wpływem sankcji, które czekałyby też Chiny w razie inwazji na Tajwan, oznaczałoby upadek wizji świata, jaką chiński przywódca podziela ze swoim rosyjskim odpowiednikiem: porządek oparty na strefach wpływów, w którym Pekinowi przypada kontrola nad Azją Południowo-Wschodnią, Kreml ma weto w sprawach bezpieczeństwa europejskiego, a Waszyngton ogranicza swoje zainteresowanie do obu Ameryk.