Wolfowicz, cytowany przez białoruską agencję mówi, że używanie "czołgów, artylerii samobieżnej i śmigłowców bojowych" (taki sprzęt bojowy nie trafił na granicę z Białorusią - red.) przeciwko "bezbronnym ludziom" nie jest dowodem siły.
- To, co pokazują, to nie siła, ale bezsilność, moim zdaniem. Strzelali armatkami wodnymi i rozpylali gaz w kierunku terytorium sąsiedniego państwa. Tym samym naruszyli zobowiązania międzynarodowe, o których przestrzeganie tak głośno apelują i wzięli na cel terytorium obcego państwa. My nie użyliśmy armatek wodnych i gazu łzawiącego w odpowiedzi. A co, gdyby Polska użyła artylerii samobieżnej przeciw migrantom? To rozpoczęłoby wojnę w środku Europy - stwierdził Wolfowicz.
Czytaj więcej
- Siłowych prób przekroczenia granicy mamy codziennie bardzo dużo. Na pewno nie jest spokojnie, na pewno nie jest bezpiecznie - mówiła rzeczniczka Straży Granicznej ppor. Anna Michalska, odnosząc się do sytuacji na granicy polsko-białoruskiej.
Przedstawiciel reżimu w Mińsku nawiązywał do starcia na przejściu granicznym Kuźnica-Bruzgi sprzed kilkunastu dni. Polscy funkcjonariusze i żołnierze strzegący granicy zostali wówczas obrzuceni kamieniami i granatami hukowymi przez grupę ok. 100 agresywnych imigrantów podczas próby siłowego sforsowania granicy Polski. W odpowiedzi strona Polska użyła m.in. armatek wodnych.
Wolfowicz w rozmowie z agencją BiełTA mówił też, że Białoruś "w pełni doświadczyła koszmaru II wojny światowej". - Do dziś wykopujemy szczątki ofiar. Drżymy z grozy wspominając, co naziści i ich wspólnicy zrobili. Dlatego nie mamy prawa pozwolić, by to się powtórzyło. Białoruś nie ma prawa popełnić politycznego błędu, nie mówiąc już o błędzie wojskowym