Kancelaria Prezydenta Polski sugeruje, że załagodzi to konflikt Warszawa-Ankara. Rozpoczął się on od oskarżenia Turków przez premiera Morawieckiego o „pełną synchronizację” działań z Mińskiem i Moskwą w procederze dowożenia imigrantów na granicę z naszym krajem.
Wczoraj, późnym wieczorem, Jakub Kumoch, sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta i były ambasador w Ankarze, napisał na Twitterze, że narodowy przewoźnik turecki, Turkish Airlines, nie będzie wpuszczał na pokład samolotów do Mińska obywateli Iraku, Syrii i Jemenu. Podziękował też „wszystkim, którzy uczestniczą w rozmowach w tej sprawie”. Potem okazało się, że obywatele tych trzech krajów nie będą mogli kupić biletów na loty wszystkich przewoźników (w tym białoruskiej Belavii) i nie tylko ze Stambułu, ale i z innych tureckich portów lotniczych.
Wcześniej Polska domagała się zawieszenia lotów Turkish Airlines do Mińska. I to już od dawna. Takie żądanie pojawiło się też w czasie rozmowy telefonicznej szefów MSZ Zbigniewa Raua i Mevlüta Çavuşoğlu w środę wieczorem. Rozmowa odbyła się z inicjatywy strony tureckiej, oburzonej wypowiedzią Mateusza Morawieckiego w Sejmie.
Czytaj więcej
Oskarżane o dowożenie imigrantów Turkish Airlines nadal będą latały do stolicy Białorusi - na pewno nic pod tym względem nie zmieni się w najbliższych dniach. Wynika to z informacji, które "Rzeczpospolita" uzyskała dzisiaj ze źródeł polskich i tureckich.