Padł rekord zachorowań. Jeszcze nigdy dotąd dobowy wzrost zakażeń nie przekroczył 600. W czwartek resort zdrowia podał w komunikacie, że w ciągu ostatniej doby na ponad 23 tys. wykonanych testów 615 było pozytywnych. To oznacza, że od początku epidemii w Polsce (marzec tego roku) zachorowało już 45 031 osób. W wyniku powikłań zmarło 1709 osób (ostatniej doby 15).
– Niech ten wynik będzie dla nas sygnałem, co może się stać, jeżeli nadal będziemy lekceważyli obowiązek noszenia maseczek – mówił dziennikarzom rzecznik prasowy Ministerstwa Zdrowia Wojciech Andrusiewicz. Urzędnik podkreśla także, że wysoki wynik dotyczy w zasadzie trzech województw: śląskiego, małopolskiego i mazowieckiego. Zdiagnozowano w nich odpowiednio 160, 133 i 95 przypadków. Jednak zakażenia odnotowano we wszystkich województwach. Najmniej, bo tylko pięć, było w trzech województwach: dolnośląskim, świętokrzyskim i warmińsko-mazurskim.
Wzrost zakażeń koronawirusem można obserwować już od początku wakacji. Szczególnie widoczny był w ciągu ostatniego tygodnia. Ogniska wirusa to głównie kopalnie, zakłady produkcyjne, zakłady mięsne, ale też np. sklepy. Regularnie pojawiają się także informacje o zakażeniach, do których dochodzi na weselach. Zdaniem większości epidemiologów huczne imprezy tego typu powinny zostać zakazane.
Specjaliści podkreślają także, że wzrost zakażeń nie byłby taki wysoki, gdyby Polacy stosowali się do obostrzeń, nosili maseczki w pomieszczeniach zamkniętych takich jak sklepy, utrzymywali dystans i regularnie dezynfekowali ręce.
Czy w sytuacji tak dużego wzrostu zachorowań grozi nam kolejny lockdown? Zdaniem cytowanego w poniedziałek przez „Rzeczpospolitą" dr. Konstantego Szułdrzyńskiego, kierownika Centrum Terapii Pozaustrojowych Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie, nie jest to wykluczone.