Możliwe są różne scenariusze. Jeden z nich przewiduje bardzo aktywny sezon grypowy, który nałoży się na pandemię Covid-19, inne bardziej prawdopodobne zakładają, że strategia masowych szczepień przeciw grypie (ale też pneumokokom), jak i podjęte środki zapobiegające polegające na stosowaniu maseczek, zachowaniu odstępu czy izolacji społecznej ograniczą liczbę infekcji sezonowych.
Dotychczas większość, bo aż 60–70 proc. osób, które zapadały na infekcje sezonowe w okresie jesienno-zimowym, zaopatrywało się w aptekach w ogólnodostępne leki o działaniu objawowym i kontynuowała swoje aktywności zawodowe. To sprzyjało rozprzestrzenianiu się infekcji. Oczywiście w tym roku z uwagi na pandemię każde takie objawy będą alertem skłaniającym nas do poszukiwania porady lekarskiej, co zdecydowanie zwiększy frekwencję w placówkach służby zdrowia. Pracownicy służby zdrowia równocześnie będą musieli radzić sobie z Covid-19, grypą i innymi infekcjami dróg oddechowych, w tym zapaleniami płuc. Przychodnie medycyny rodzinnej będą zalane pacjentami, których trzeba będzie różnicować i wdrażać leczenie odpowiednie do choroby. Tym samym bez wątpienia wzrośnie liczba pobieranych wymazów i częściej będą pojawiać się informacje o zakażeniach SARS-CoV-2. Pojawi się problem koinfekcji, czyli jednoczesnego zakażenia co najmniej dwoma różnymi patogenami. Dlatego tak ważna jest powszechna dostępność szybkich testów diagnostycznych wykrywających jednocześnie materiał genetyczny wirusa SARS-CoV-2, ale także wirusa grypy czy innych patogenów, jak np. wirus RSV.
By możliwe było skuteczne leczenie, ważne jest, by jak najmniej osób złapało każdą z tych infekcji. Dlatego mówi się o szczepieniu przeciwko grypie, bo to może w istotny sposób odciążyć służbę zdrowia poprzez zmniejszenie zapadalności na tę chorobę, ale także poprzez zwiększenie nieswoistej odporności organizmu może wpłynąć na zmniejszenie ryzyka zakażenia SARS-CoV-2.
Może w tym roku ludzie będą ostrożniejsi i np. nie będą przychodzić do pracy chorzy.
Bardzo byśmy sobie tego życzyli, ale biorąc pod uwagę coraz bardziej słyszalne głosy, że pandemia to spisek czy fikcja, trudno mi w to uwierzyć. Najgorsze, że czasami mówią o tym przedstawiciele środowiska medycznego.
Los zdecydował, że od początku pandemii pracuję w szpitalu jednoimiennym. Niejeden raz widziałem młodych ludzi, bez żadnych chorób współistniejących, którzy umierali na Covid-19. Codziennie widzę też osoby w ciężkim czy bardzo ciężkim stanie spowodowanym zakażeniem koronawirusem. Zapewniam wszystkich, że to nie jest żadna drobna infekcja, którą można by zlekceważyć. Bywa, że ma bardzo ciężki przebieg.