W ostatnich dwóch miesiącach 2022 r. inflacja w Polsce była poniżej najniższych szacunków ekonomistów. W grudniu, jak wstępnie liczy GUS, wyniosła 16,6 proc. rok do roku. Czy ekonomiści dali się ponieść strachowi przed inflacją i nie docenili czynników, które mogą ją ograniczać?
Główny wskaźnik inflacji (CPI) sporo stracił ze swojej wartości informacyjnej, jeżeli chodzi o przebieg procesów inflacyjnych. Uwidaczniają się w nim silnie efekty bazy statystycznej. Ostatnie zniżki inflacji CPI, większe od oczekiwań, to efekt spadku cen ropy naftowej i innych surowców energetycznych. Na to nakładają się zniekształcające działania polityki fiskalnej. Do koszyka CPI urząd statystyczny bierze ceny brutto, nie interesuje się wysokością podatków ani tym, jaki jest udział marż w cenach. Nie przywiązuję i nie będę przez dłuższy czas przywiązywał dużej wagi do oczekiwanych spadków inflacji mierzonej wskaźnikiem CPI.
Większą wartość poznawczą ma tzw. inflacja bazowa, nieobejmująca cen energii i żywności?
Tak, inflacja bazowa przewyższa 11 proc. rok do roku i na razie przyspiesza. Wydaje się, że w przedziale 12–14 proc. pozostanie przez dłuższy czas.
Prezes NBP przekonuje, że inflacja bazowa rośnie, bo firmy przenoszą na ceny wcześniejszy wzrost kosztów, spowodowany szokiem energetycznym. Jeśli szok wygasa, co pokazuje spadek inflacji CPI, to inflacja bazowa też zacznie opadać?