Opublikowany we wtorek „Raport o inflacji”, który zawiera szczegóły nowych prognoz Departamentu Analiz i Badań Ekonomicznych NBP, wywołał na rynku poruszenie. Przede wszystkim przyczynił się do wyraźnej przeceny obligacji skarbowych. Inwestorzy stracili bowiem przekonanie, którego nabrali w zeszłym tygodniu po posiedzeniu RPP i wystąpieniu prezesa NBP Adama Glapińskiego, że koniec cyklu podwyżek stóp procentowych jest już bliski.
W poniedziałek uczestnicy rynku zakładali, że stopy procentowe NBP w szczytowym momencie będą wynosiły około 7,25–7,50 proc., o 0,75 pkt proc. niżej, niż wydawało się zaledwie kilka dni wcześniej, przed posiedzeniem RPP. We wtorek oczekiwany na rynkach docelowy poziom stóp znów podniósł się o około 0,25 pkt proc. W ślad za tym rentowność (porusza się w kierunku odwrotnym do ceny) dziesięcioletnich obligacji skarbowych przebiła ponownie 6,8 proc., podczas gdy w piątek była poniżej 6,5 proc.
Czytaj więcej
Taki ekstremalny scenariusz przewiduje NBP na I kwartał 2023 r., jeśli tarcza antyinflacyjna nie zostanie przedłużona.
Wątpliwe założenia
Prezes NBP mówił w piątek, że w świetle nowych prognoz DAiBE inflacja szczyt osiągnie latem br., a potem będzie opadać. – Jeśli prognozy się zmienią i inflacja będzie dalej przyspieszała, będziemy podnosić stopy – deklarował. Tymczasem „Raport o inflacji” sugeruje na pierwszy rzut oka, że inflacja osiągnie szczyt dopiero w I kwartale 2023 r. Co więcej, będzie wtedy znacznie wyżej niż w czerwcu, gdy wyniosła 15,6 proc. Średnio ma wynosić niemal 19 proc., a w skrajnym scenariuszu nawet 26 proc. To kontrastuje z oceną prezesa NBP, że dużego wzrostu inflacji już nie będzie. Prognozy DAiBE nie potwierdzają też, jakoby w 2024 r. inflacja miała wrócić do celu banku centralnego, czyli 2,5 proc., co mogłoby uzasadniać obniżki stóp procentowych już pod koniec 2023 r.