Cenowy rajd w unijnych fabrykach trwał przez cały 2021 r. Jeszcze w styczniu roczna tzw. inflacja producencka wynosiła minus 0,1 proc., ale już w lipcu przekroczyła 10 proc., a w listopadzie sięgnęła 18,6 proc. – pokazują zharmonizowane dane Eurostatu. Patrząc zaś na rosnące wskaźniki za grudzień z kilku krajów, można się spodziewać, że na koniec roku przebiła ona próg 20 proc.
Czytaj więcej
W minionym roku ceny w Unii poszły w górę o 5,3 proc. Liderem drożyzny była Estonia, przed Litwą i Polską. Najniższą inflacją mogli cieszyć się mieszkańcy Malty.
Skromny wynik Polski
Największy wpływ na taką szalejącą inflację w przemyśle (wskaźnik PPI) mają drożejące na globalnych rynkach paliwa i surowce (np. metale). W efekcie, w unijnej branży wydobywczej, energetycznej i paliwowej ceny w listopadzie były o ponad 70 proc. wyższe niż rok wcześniej. Producenci wyrobów z papieru mają oferty o 16 proc. wyższe, chemikaliów i wyrobów z drewna – o ponad 25 proc., a metali – aż o 40 proc. wyższe.
Niespotykanie wysoka inflacja producencka dotyka praktycznie wszystkie kraje Unii, przy czym Polska – ze wskaźnikiem 13,7 proc. w listopadzie – wypada tu dosyć skromnie. Przykładowo, w takich krajach jak Rumunia, Belgia, Bułgaria, Holandia wskaźnik ten przekroczył 30 proc., a w kraju-rekordziście pod tym względem, Norwegii – niemal 60 proc.