Certyfikacja firm ubiegających się o zlecenia finansowane z publicznej kiesy, urealnienie mechanizmu powiązania wartości kontraktów ze zmianami cen materiałów (waloryzacja), usprawnienie finansowania inwestycji – to tylko główne postulaty, o które po raz kolejny zaapelowały do decydentów podmioty z szeroko rozumianego rynku budowlanego podczas konferencji zorganizowanej pod egidą Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa.
Firmy pod presją
Jak zaznaczył wiceprezes i główny ekonomista PZPB Damian Kaźmierczak, branża jest dziś w trudnej sytuacji. Firmom trudno budować portfele zleceń z powodu inwestycyjnego dołka. Mieszkaniówka (około 20 proc. rynku) dopiero powoli odbija się po zapaści podaży, a inwestycje infrastrukturalne nie okazały się takim motorem wzrostu, na jaki liczono. O ile budowa dróg postępuje, o tyle kolej nie może się rozpędzić – z powodu uzależnienia od funduszy unijnych. W energetyce też jest duża luka inwestycyjna.
Czytaj więcej
Zapotrzebowanie na materiały budowlane jest mniejsze niż w 2022 r. Mimo to ceny tylko niektórych wyrobów spadają. Producenci nie za bardzo widzą pole do ich obniżek, bo cały czas muszą radzić sobie z wysokimi kosztami.
Firmy jeszcze pracują na względnie wysokich obrotach, bo realizują wcześniejsze kontrakty. Widać jednak, że o ile duże i największe mają obłożenie rzędu ponad 80 proc. (generalni wykonawcy realizujący wieloletnie zlecenia), o tyle małe już tylko 60 proc. Perspektywa podwykonawców to maksymalnie rok. Konsekwencje spowolnienia widać też w skokowym wzroście liczby bankructw i niewypłacalności w I połowie br. – dotyczy to głównie firm mniejszych i niezdywersyfikowanych, np. z rynku mieszkaniowego.