Rząd Kanady formalnie rozpoczął starania, by nabyć 12 okrętów podwodnych i rozesłał do producentów zapytanie o informację – tzw. RFI (request for information). – Jako kraj Arktyki, Atlantyku i Pacyfiku z najdłuższą linią brzegową na świecie Kanada potrzebuje nowej floty okrętów podwodnych. Zakup maksymalnie dwunastu okrętów podwodnych o napędzie konwencjonalnym, zdolnych do pływania pod lodem zwiększy zdolność Kanady do wykrywania i odstraszania zagrożeń morskich, kontrolowania naszych podejść do morza oraz przenoszenia mocy i zdolności uderzeniowych dalej od naszych brzegów – wyjaśniał kanadyjski minister obrony Bill Blair.
Odpowiedzi mają być nadesłane do 18 listopada, a sam kontrakt zawarty w 2028 r. To dużo czasu, by przeprowadzić proces negocjacji. Wszystko po to, by wybrany producent mógł dostarczyć pierwsze jednostki w połowie kolejnej dekady – wtedy, gdy ze służby będą wycofywane okręty typu Victoria, które teraz służą Kanadyjczykom. Jak tłumaczy w oficjalnym komunikacie ministerstwo obrony Kanady, chodzi o to, by nie powstały „luki w uzbrojeniu”, czyli by nie doszło do sytuacji, że starszy sprzęt już jest wycofany, a nowy jeszcze nie wprowadzony.
Odyseja podwodna
Nie ma pewności, że ten plan się uda. Jednak w porównaniu z tym, co robi Polska, wygląda to na przemyślany i zaplanowany proces. Niestety, polski program zakupu okrętów podwodnych Orka nie przypomina dobrego planu, a raczej błąkanie się po morzu niczym w Odysei. Z tym że nam zajmuje to nawet więcej niż mityczne dziesięć lat.
Czytaj więcej
Najpewniej na początku października zostanie zawarta umowa na sprzedaż amunicji krążącej Grupy WB do Korei Południowej. Wartość kontraktu wyniesie co najmniej 100 mln zł.
Początki programu to 2012 r. – wówczas nierealistycznie założono, że umowa na zakup trzech okrętów podwodnych zostanie podpisana już w roku kolejnym. Jednak nic takiego się nie wydarzyło. Po 2015 r. rozmowy były prowadzone m.in. z niemieckim Thyssen Krupp Marine Systems, francuskim Naval Group czy szwedzkim Saabem, ale tak naprawdę nie było politycznej woli, by ten program sfinalizować. Wydawało się, że byliśmy blisko decyzji w 2018 r., gdy swoją obecność w resorcie obrony kończył Antoni Macierewicz, ale z tego także nic nie wyszło. W sumie trudno się dziwić – koszt zakupu trzech takich okrętów na pewno przekroczy 10 mld zł, a pierwsze dostawy będą za kilka lat – czyli polityczne profity przyniosą już kolejnym rządom.