W sobotę (24.08.2024 r.) minie dokładnie 30 miesięcy od agresji Rosji na Ukrainę i wybuchu pełnoskalowej wojny. Od tego czasu politycy wszystkich opcji, zarówno z Prawa i Sprawiedliwości, jak też Koalicji Obywatelskiej, PSL czy Konfederacji, słusznie wskazywali, że brak własnych zdolności do produkcji amunicji artyleryjskiej 155 mm – z takich pocisków korzystają m.in. armatohaubice Krab czy K9 – jest dla Polski dużym problemem.
Amunicja ofiarą wewnętrznych rozgrywek w PiS
Dopiero rok po wybuchu wojny – w marcu 2023 r. – rząd premiera Mateusza Morawieckiego przyjął niejawną uchwałę, w której mowa była o programie Narodowa Rezerwa Amunicyjna. Wedle ówczesnych założeń Polska miała kupić co najmniej milion sztuk amunicji i jednocześnie stworzyć zdolności do produkcji takich pocisków w kraju. I co? I nic. Przez kolejne miesiące, czyli do końca rządów Prawa i Sprawiedliwości, właściwie nic się nie wydarzyło. Na zakupy amunicji i choćby rozpoczęcie budowy fabryki takich pocisków w Polsce nie wydano właściwie ani złotówki. O miliardach nie wspominając.
Czytaj więcej
Żadna firma w Polsce nie ma dziś zdolności do produkcji amunicji artyleryjskiej 155 mm. A potrzebujemy wypełnić magazyny milionem sztuk. Po fiasku kontraktu z niemieckim koncernem Rheinmetall i zmarnowaniu czasu przez PiS, trwa gra o budowę fabryki nad Wisłą.
Dlaczego Narodowa Rezerwa Amunicyjna okazała się porażką? Z prostego powodu: rozgrywek wewnątrz PiS. Głównym pomysłodawcą tego przedsięwzięcia był minister Michał Dworczyk, który przekonał premiera Mateusza Morawieckiego do tej inicjatywy. Na wieść o tym minister obrony Mariusz Błaszczak i minister aktywów państwowych Jacek Sasin połączyli siły, by z tego programu niewiele wyszło. Skutecznie. Dając kolejny dowód na prawdziwość starego porzekadła, że dla polityka największym wrogiem nie jest inna partia, tylko kolega z własnego rządu lub listy wyborczej.
W ten sposób, wpierw przez opieszałość, a później przez personalne animozje, rząd Prawa i Sprawiedliwości zmarnował kilkanaście miesięcy. Zapasy pocisków 155 mm w Polsce na koniec ich rządów były niewiele większe niż przed wybuchem wojny w Ukrainie.