Poczta Polska (PP) zaciera ręce – jako operator wyznaczony tylko ona będzie obsługiwać korespondencję mailową urzędów, samorządów czy kancelarii notarialnych. Od 10 grudnia br. e-doręczenia staną się bowiem obowiązkowe dla administracji publicznej i zawodów tzw. zaufania publicznego. A grupa podmiotów zobowiązanych do przejścia na korespondencję elektroniczną, w kolejnych latach będzie sukcesywnie poszerzana. To dla PP nowe źródło przychodów.
Z szacunków firmy Obserwatorium.biz, które „Rzeczpospolita” publikuje jako pierwsza, wynika, że tylko w pierwszym roku obowiązywania e-doręczeń oszczędności z tytułu przejścia z papierowej korespondencji na elektroniczną wygenerują po stronie użytkowników ok. 2,3 mld zł.
Kto zarobi, kto oszczędzi?
Obowiązkowe e-doręczenia, które zgodnie z unijnym rozporządzeniem eIDAS wdrażane są w całej Wspólnocie, to woda na młyn dla operatora wyznaczonego, którym do 2025 r. jest Poczta Polska. Zamiast listu poleconego urzędnik, adwokat czy notariusz, ale też i nowi przedsiębiorcy wpisani do Krajowego Rejestru Sądowego, już za dwa miesiące muszą wysyłać pisma drogą elektroniczną. Ta swoista rewolucja nakręci też komercyjny rynek e-doręczeń (dla usług nieprzymuszonych ustawą). Eksperci Obserwatorium.biz prognozują, że ta część rynku w 2030 r. może być warta ok. 420 mln zł.
Poczta na e-doręczeniach chce dobrze zarabiać. Spółka kolejny rok podnosi ceny za te usługi – teraz właśnie ma miejsce kolejna podwyżka, która wejdzie w życie 5 października. W jej ramach w sumie od 2021 r. usługa rejestrowanego e-doręczenia zdrożała o ponad 17 proc., z kolei cena tzw. publicznej usługi hybrydowej, w ramach której Poczta drukuje maile i dostarczy odbiorcom w formie papierowej, wzrosła o 16 proc. W konsekwencji – choć może to brzmieć paradoksalnie – niektóre e-maile będą droższe niż wysłanie papierowego listu.