W środę Parlament Europejski zadecydował o końcu sprzedaży nowych samochodów spalinowych. Przygotowany projekt zakładał zobowiązanie producentów do zredukowania emisji ze sprzedawanych aut o 20 proc. w 2025 r. (w porównaniu z 2021 r.), o 55 proc. w 2030 r. oraz o 100 proc. w roku 2035. Propozycja złagodzenia głównego celu i obniżenia redukcji emisji do 90 proc. zamiast 100 w głosowaniu upadła. Nie było także zgody na wdrożenie mechanizmu zakupu kredytów na e-paliwa.
Wynik głosowania nie zamyka jeszcze sprawy. Stanowisko musi wyrazić Rada UE w głosowaniu ministrów ds. klimatu i środowiska, które zaplanowane jest na 28 czerwca. Jeśli oba stanowiska będą rozbieżne, to na jesieni czeka nas tzw. trilog, czyli uzgadnianie wersji ostatecznych przepisów między Europarlamentem i państwami członkowskim, a potem finalne głosowania.
Czytaj więcej
Rząd nie wyjaśnia, jak chce skłonić posiadaczy kilkunastoletnich diesli do przesiadki na elektryka.
Będą cięcia etatów
Ale nawet ewentualne odsunięcie w czasie zakończenia produkcji aut spalinowych nie wyhamuje zmian w globalnym przemyśle motoryzacyjnym. Choć dla Polski całkowite przestawienie się na prąd może okazać się problemem. W branży jest wiele obaw, zwłaszcza wobec utrzymania poziomu zatrudnienia. Według Polskiego Stowarzyszenia Paliw Alternatywnych, przejście na elektromobilność przyczyni się do zmniejszenia zatrudnienia o zaledwie 2 tys. stanowisk.
Ta stosunkowo niska liczba wiąże się z olbrzymimi zmianami w strukturze rynku pracy. Producenci samochodów i dostawcy związani z motoryzacją opartą na silnikach spalinowych mogą się spodziewać zmniejszenia zatrudnienia o 23 tys. osób. Ale popyt na produkty i usługi związane z sektorem e-mobility miałby sprzyjać utworzeniu 21 tys. nowych etatów.