Już 15 maja wchodzi w życie ustawa przedłużająca tzw. wakacje kredytowe na 2024 r. Umożliwia ona zawieszenie spłaty czterech rat kredytu mieszkaniowego (w wymiarze dwóch miesięcy od 1 czerwca do 31 sierpnia br. oraz kolejnych dwóch miesięcy w okresie od 1 września do 31 grudnia br.).
Koszty tego programu w całości ponosi nie budżet państwa, ale banki kredytujące. I większość największych banków już przedstawiła swoje szacunki w tym zakresie. Są one dosyć zaskakujące.
Pierwszą niespodzianką okazuje się to, że największe straty z tytułu „urlopu od rat” może ponieść Bank Pekao, choć nie jest to największy kredytodawca w Polsce. Swoje koszty oszacował na ok. 513 mln zł, podczas gdy lider rynku – PKO BP – na „jedynie” 489 mln zł. Pekao uznał bowiem, że biorąc pod uwagę kryteria uczestnictwa wynikające z ustawy, „wakacjami kredytowymi” objęte może być ok. 38 proc. kredytów hipotecznych udzielonych w polskich złotych pod względem ich wartości. Za to PKO ocenia, że ok. 24 proc. klientów posiadających złotową hipotekę będzie uprawnionych i zdecyduje się na zawieszenie raty.
Czytaj więcej
Dzięki premiom związanym z lepszymi wynikami deweloperów wzrosły zarobki członków zarządów. Wciąż niski jest wśród nich odsetek kobiet.
W innych bankach te kwoty są wyraźnie mniejsze, Millennium szacuje koszty na 201–247 mln zł, ING BSK – na 220 mln zł (przy założeniu, że do „wakacji” uprawnieni są i skorzystają z nich kredytobiorcy reprezentujący 17 proc. wartości portfela kredytów złotowych), BNP Paribas BP – na 203 mln zł, a Alior Bank – na 117 mln zł (przy założeniu, że powyższy wskaźnik wyniesie 31 proc.). Najmniejsze straty rozpoznał Citi Handlowy – 14 mln zł, ale też ma on niewielki portfel kredytów mieszkaniowych dla gospodarstw domowych.