W debacie dotyczącej przyszłego finansowania nadzoru nad rynkiem kapitałowym wszyscy zainteresowani wypowiadali się do tej pory dość zgodnie. Mówili „tak" bardziej równomiernemu rozłożeniu kosztów na różne instytucje, ale pod warunkiem zmniejszenia opłat pobieranych przez GPW i Krajowy Depozyt Papierów Wartościowych. Z szeregu wyłamał się Związek Banków Polskich, który ma sporo zastrzeżeń do ustawy. Projekt zakłada m.in., że koszty nadzoru nad rynkiem kapitałowym w 13,5 proc. miałyby być pokrywane przez banki. Pomysł ten budzi wątpliwości bankowców.
„Nie mogę się zgodzić, aby wszystkie banki niezależnie od tego, czy uczestniczą, czy nie w rynku kapitałowym, ponosiły opłaty na nadzór nad rynkiem kapitałowym. Wnioskuję o usunięcie tego zapisu" – czytamy w piśmie Krzysztofa Pietraszkiewicza, prezesa Związku Banków Polskich, które trafiło do Sejmu. „Jest przecież oczywiste, że koszty nadzoru powinny ponosić podmioty uczestniczące aktywnie na tym rynku, a koszty z tego tytułu powinny pokrywać przychodami od swoich klientów, a nie dowolnie wybrane podmioty, od których najłatwiej ściągnąć opłaty, bo istnieje mechanizm poboru opłat" – argumentuje Pietraszkiewicz. Jego zdaniem dodatkowym skutkiem projektowanej ustawy będzie przerzucenie kosztów nadzoru nad rynkiem kapitałowym na cały system bankowy i pośrednio wszystkich klientów banków, z wyłączeniem oddziałów zagranicznych instytucji kredytowych.
Na tym jednak lista uwag się nie kończy. ZBP wskazuje, że banki w coraz większym stopniu obciążane są dodatkowymi opłatami, a poza tym pokrywają już teraz 50 proc. całkowitych kosztów nadzoru KNF, czyli 118 mln zł. „Na 1 mln euro sumy bilansowej banków przypada 150 euro kosztów nadzoru, co stanowi kwotę kilkukrotnie wyższą niż w większości innych krajów UE" – czytamy w piśmie.
Dyskusja o przyszłym finansowaniu nadzoru ewidentnie dopiero się rozkręca. Projekt zmian wciąż znajduje się w Sejmie i jego ostateczny kształt jest sprawą otwartą. Zmiany wydają się jednak nieuniknione. Zainteresowani są zgodni, że obecny model pobierania opłat jest archaiczny. Aktualnie ponad 90 proc. kosztów nadzoru nad rynkiem kapitałowym pokrywają tylko dwie instytucje – GPW oraz KDPW. W 2014 r. z tego tytułu oddały po 21,1 mln zł.
Projekt zakłada bardziej równomierne rozłożenie kosztów. Domy maklerskie mają odpowiadać za 14,5 proc. budżetu netto nadzoru, TFI za 18 proc., spółki publiczne za 24 proc., GPW za 20 proc., a KDPW za 23,5 proc. Budżet netto pokrywa koszty nadzoru nad rynkiem kapitałowym w 75 proc., pozostałe 25 proc. ma pochodzić m.in. od banków i ubezpieczycieli.