To największe wewnętrzne turbulencje Lewicy od czasu utworzenia wspólnej listy wyborczej w 2019 r. oraz sukcesu w wyborach parlamentarnych i powrotu do Sejmu. Wtedy Lewica połączyła siły trzech formacji (Razem, SLD, Wiosna), trzech wrażliwości (socjalna, pamięci o przeszłości, tolerancja) i trzech pokoleń polityków (Adrian Zandberg, Włodzimierz Czarzasty, Robert Biedroń). Teraz jednak na tle zjednoczenia słabszej Wiosny i silniejszego SLD wybuchł poważny konflikt, który w praktyce może zdecydować – jak mówią nasi rozmówcy – o jej dalszej politycznej przyszłości.
Najwyższa stawka
W sobotę odbył się zarząd Nowej Lewicy, który zdecydował o utworzeniu dwóch frakcji w ramach partii – SLD i Wiosny. To element procesu zjednoczeniowego tych dwóch partii, który ma zakończyć się jesienią. Czarzasty przed posiedzeniem zarządu zawiesił w prawach członka partii sześcioro „buntowników", w tym posła Tomasza Trelę, co oznaczało ich zawieszenie w samym zarządzie (liczącym 25 osób). Później – już w trakcie zarządu – zawiesił kolejnych dwóch. Ostatecznie zarząd przegłosował powołanie dwóch frakcji, co było kluczowym elementem porozumienia z Wiosną. To porozumienie nie podoba się części działaczy, bo – jak twierdzą – oznacza osłabienie SLD na rzecz mniej znaczącej grupy Roberta Biedronia. Ale zwolennicy Czarzastego i on sam replikują, że umów w polityce trzeba dotrzymywać. Zerwanie tego porozumienia groziłoby być może rozpadem całej konstrukcji, w tym klubu parlamentarnego. – Rozpad to koniec marzeń o silnej Lewicy, które pojawiły się w 2019 r. – mówi jeden z posłów Wiosny.
Punkt zapalny
Punktem zapalnym było też głosowanie nad decyzją o zasobach własnych Unii Europejskiej i wcześniejsze rozmowy liderów Lewicy z przedstawicielami rządu PiS. Tomasz Trela, nieformalny lider „buntowników", powiedział: „Nie dopuścimy do tego, by Lewica była koncesjonowaną opozycją dla Jarosława Kaczyńskiego". Jak tłumaczy nam jeden z zawieszonych polityków, Lewica ma być częścią opozycji, ale – jak przekonuje – nie oznacza to jeszcze szybkiego przyjęcia kursu w stronę Platformy Obywatelskiej. Z taką oceną intencji grupy Tomasza Treli nie zgadzają się ludzie Czarzastego. – Tu chodzi o to, czy Lewica pójdzie drogą Nowoczesnej, czy Inicjatywy Polskiej, czy będzie osobnym bytem działającym na własnych warunkach – mówi nasz informator. – Chodzi też o to, czy poglądy Lewicy będą na rynku politycznym lub czy będzie uznawany tylko neoliberalizm. A nie to, czy będzie współpraca w ramach opozycji, czy nie – dodaje nasz rozmówca.
Włodzimierz Czarzasty mówi o przyszłości wprost. – Będziemy współpracowali z opozycją, ale Lewica musi być podmiotowa – powiedział w rozmowie z Oko.press.
Pytania o Radę
Co dalej? Tomasz Trela i jego ludzie zapowiedzieli zwołanie na koniec lipca posiedzenia Rady Krajowej. – Rada Krajowa Nowej Lewicy liczy 128 osób i 20 posłów i europosłów z dawnej partii Wiosna, którzy dołączyli do Nowej Lewicy. Nie jest im raczej po drodze z Tomaszem Trelą. Jego ludzie i on sam są zawieszeni w prawach członka partii i nie mogą niczego zwoływać. Nawet gdyby nie byliby zawieszeni, to i tak nie mogliby jej zwołać, bo do tego ma kompetencje tylko przewodniczący – mówi nam Artur Jaskulski, rzecznik Nowej Lewicy. Jak dodaje, losem zawieszonych zajmie się Krajowy Sąd Partyjny. Lewica planuje na 9 października kongres zjednoczeniowy, który ma wybrać nowe władze partii.