Czy jedynie Trump jest odpowiedzialny za obecną sytuację?
Odegrał niewątpliwie niechlubną rolę w bezpośrednim kontekście zamieszek oraz poprzez wcześniejsze działania. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że rozruchy z inicjatywy ruchu Black Lives Matter, które miały miejsce latem ubiegłego roku, spotkały się z pobłażliwym traktowaniem przez część sił politycznych oraz mediów. Doszło w ich trakcie do wandalizmu. Świadczy to o tym, że w USA funkcjonują silne radykalne subkultury, skłonne do używania przemocy.
Czy ostatnie wydarzenia oznaczają koniec trumpizmu?
Na to nie wygląda. Trumpizm zarówno w postaci pewnego stylu uprawniania polityki, jak i w sensie ruchu skupionego wokół osoby Donalda Trumpa jest nadal bardzo żywy.
Przez ostatnie cztery lata główną osią konfliktów było starcie pomiędzy Trumpem a obozem liberalnym. Partia Republikańska podporządkowała się w większości Trumpowi, wierząc w jego skuteczność. Obecnie linia podziału przebiega przez republikanów, część z nich jest nadal lojalna wobec odchodzącego prezydenta, a część nie akceptuje jego stanowiska. Możliwe, że konfrontacja z administracją Bidena znów scementuje republikanów, lecz nie wiadomo, jaka będzie w tym rola Trumpa. Partia stanie przed dylematem: zaakceptować go jako swego przedstawiciela, czy wystąpić przeciw niemu. W tym drugim przypadku Trump może doprowadzić do powstania własnego ruchu lub przedstawić własną kandydaturę na prezydenta za trzy–cztery lata