Obrady trwały do godzin rannych w czwartek. Wstrząśnięci środowymi wydarzeniami członkowie amerykańskiego Kongresu certyfikowali zwycięstwo Bidena, kończąc najbardziej w historii USA obfitujący w turbulencje okres wyborczy.
– Mimo że zupełnie się nie zgadzam z wynikami wyborów i fakty potwierdzają moje wątpliwości, to obiecuję pokojowe przekazanie władzy 20 stycznia – oświadczył Donald Trump, który przez kilka miesięcy twierdził, że jego przegrana oznacza sfałszowane wybory.
Czytaj więcej
Grupa republikańskich ustawodawców od tygodni planowała podważyć wyniki wyborów w kilku stanach, w których wygrał Biden, ale kilku się wycofało po tym, jak setki zwolenników Trumpa zaczęło oblężenie Kapitolu. W rezultacie obiekcje zgłoszono tylko co do głosownia w Arizonie i Pensylwanii. Za podważeniem wyników w Pensylwanii głosowało 7 członków Senatu w tym Ted Cruz z Teksasu, Tommy Tuberville z Alabamy i Rick Scott z Florydy. A za podważeniem wyników w Arizonie – sześcioro. Przyłączyło się do nich ponad 100 członków Izby Reprezentantów. Większością głosów jednak ich sprzeciw został oddalony.
Nogi na biurku Pelosi
Wycofała zastrzeżenia m.in. Kelly Loeffler z Georgii, która we wtorkowych wyborach przegrała z demokratycznym kandydatem Raphaelem Warnockiem i w czasie kampanii wyborczej wspierała Trumpa w oskarżeniach o sfałszowanych wyborach. – Jechałam dzisiaj rano do Waszyngtonu z zamiarem zgłoszenia mojego sprzeciwu wobec certyfikowania głosów elektorskich. Jednak to, co miało dzisiaj miejsce [przed Kapitolem], zmusiło mnie do zmiany zdania – powiedziała Loeffler. Dołączyła do kilku innych ustawodawców, w tym czwórki senatorów, którzy potępili oblężenie Kapitolu. – Apelujemy do Kongresu o zjednoczenie się i zatwierdzenie wyników wyborów – napisali w oświadczeniu sen. James Lankford, republikanin z Oklahomy, i Steve Daines z Montany.
Obrady izb połączonych Kongresu rozpoczęły się w środę o godz. 1 po południu, gdy tysiące zwolenników Donalda Trumpa zgromadziło się w centrum Waszyngtonu, by wyrazić swój protest przeciwko wygranej Joe Bidena. Większość miała nadzieję, że republikańscy ustawodawcy zdołają skutecznie podważyć wyniki głosowania Kolegium Elektorów. Obrady Kongresu zostały jednak na kilka godzin przerwane, gdy setki uczestników protestu ruszyły na Kapitol.