Cezary Tomczyk wybory na szefa klubu wygrał z Urszulą Augustyn zdecydowanie. Zdobył 115 głosów, a jego kontrkandydatka 56. Teraz w partii oraz w klubie ma – jak przekonują politycy – nastąpić czas stabilizacji. Wybory były bowiem odczytywane jako starcie między obecnym przewodniczącym Borysem Budką a środowiskiem Grzegorza Schetyny.
– Borys dostał wotum zaufania. Bo głosy na Tomczyka były w praktyce głosami za kontynuacją jego polityki i przywództwa – zauważa nasz rozmówca z klubu KO.
Ostatnie kilkanaście dni to była realna wewnętrzna kampania w Klubie KO, która budziła spore emocje. Teraz oficjalne przesłanie jest takie, że partia i klub zakończyły etap formowania przywództwa. Wcześniej szefem klubu i partii był jednocześnie Borys Budka.
Przed nowym szefem klubu liczne wyzwania. Bo jak wynika z naszych rozmów, wszyscy, nawet osoby, które go poparły, stawiają sprawę jasno: w klubie potrzebne są zmiany. Nie tylko w reagowaniu na wydarzenia, ale też w narzucaniu własnych tematów, wewnętrznej komunikacji, zagospodarowywaniu pomysłów oddolnych. Jest też oczekiwanie, że pojawi się nowa formuła powołanego w ubiegłej kadencji gabinetu cieni, który w praktyce od dawna już nie funkcjonuje.
Zadaniem dla nowego szefa klubu jest też unikanie kolejnych politycznych błędów, które podkopywały zaufanie do Platformy. Za największy w ostatnich miesiącach uchodziła (zwłaszcza wewnętrznie) próba porozumienia się z PiS w sprawie podwyżek dla posłów i sejmowe głosowanie, które podzieliło Klub KO. Nawet niektórzy nasi rozmówcy z innych partii opozycyjnych podkreślali, że Koalicja Obywatelska – a przede wszystkim Platforma – musi uporządkować swoje sprawy wewnętrzne ze względu na konieczność współpracy w Sejmie przy niektórych przedsięwzięciach.