Mieszkańcy czuli się stygmatyzowani, dlatego że gości z powiatu Gütersloh nie przyjmowano w hotelach w wielu landach, musieli rezygnować z wakacji. Miejscowy Polak ironizował pod koniec czerwca w rozmowie ze mną, że stygmatyzowani poczuli się ci sami Niemcy, którzy chwilę wcześniej stygmatyzowali pracowników z Europy Środkowo-Wschodniej. Oskarżali ich o przywleczenie wirusa z Polski, Rumunii czy Bułgarii.
Zakłady mięsne Tönniesa zatrudniały prawie wyłącznie gastarbeiterów z tych krajów. Zarażeniu uległo tam półtora tysiąca ludzi, czyli mniej więcej jedna czwarta załogi. Ilu Polaków? Nie ma oficjalnych danych, próbuje je na własną rękę zdobywać polski konsul generalny z pobliskiej Kolonii Jakub Wawrzyniak, który we wtorek był po raz kolejny w powiecie Gütersloh: – Z 900 Polaków, którzy pracowali w Rheda-Wiedenbrück, u co najmniej kilkudziesięciu test wypadł pozytywnie, zdecydowana większość nie miała jednak objawów. Kilku wymagało opieki specjalistycznej, ale już wyszli ze szpitala – mówi „Rzeczpospolitej” konsul.
Tönnies stał się dla wielu gazet przykładem chciwego właściciela, brutalnie walczącego na rynku obniżaniem cen, korzystającego z usług bezwzględnych pośredników. Niskie ceny wynikają z warunków pracy i zakwaterowania tanich pracowników z zagranicy, o których teraz wiele dowiadują się Niemcy. Mięso w Niemczech jest dwa razy tańsze niż w sąsiedniej Szwajcarii. Minister rolnictwa Julia Klöckner zapowiedziała koniec dumpingowych cen mięsa w Niemczech.
Koncern, największy w branży w RFN (6,5 mld euro obrotów rocznie), przeżywa katastrofę. Wizerunkową i gospodarczą, na początku kryzysu komórka PR walczyła w obronie firmy na jej stronie internetowej, ale ostatni wpis ukazał się 30 czerwca. Nie wiadomo, kiedy zakłady w Rheda-Wiedenbrück wznowią produkcję. Lokalne władze wymagają od nich „nowej koncepcji” – z tym może być ciężko. Czołowe sieci supermarketów podzieliły się na te, co wstrzymały sprzedaż mięsa od Tönniesa, i te, które nie oferują tylko produktów z tej konkretnej fabryki. Nie wiadomo, co z hodowcami w regionie. Rocznie pod nóż w zakładach króla szły miliony świń.
Clemens Tönnies był miliarderem i celebrytą. Część sławy związana była z drużyną piłkarską Schalke 04, darzoną w regionie, zwłaszcza w prostych środowiskach, kultem religijnym. 30 czerwca Tönnies podał się do dymisji ze stanowiska szefa rady nadzorczej Schalke 04. Był nim 19 lat.
Schalke wiek temu zwane było Klubem Polaczków, bo 32 czołowych zawodników miało polsko brzmiące nazwiska, w tym największe gwiazdy: Kuzzora, Szepan, Burdenski, Tibulski, Kaltwitzki. Największe sukcesy odnosił w czasach Trzeciej Rzeszy. Nazistowski ideolog Alfred Rosenberg mówił o piłkarzach klubu, że „fanatyczne dążenie do zwycięstwa wyróżniało ich tak samo jak Hitlera”.