Ostatnie protesty w wielu miastach na granicach zachodniej i południowej unaoczniły narastający problem, który wynika z ich zamknięcia. Obowiązek odbycia 14-dniowej kwarantanny dla każdego, kto wjeżdża do Polski, sparaliżował przygraniczny rynek pracy. Problem dotyczy ok. 150 tys. polskich obywateli pracujących w zakładach w Niemczech i Czechach.
Gdy pod koniec marca pojawiły się informacje o zamiarze zamknięcia przez rząd granicy, o ryzyku z tym związanym informowali nasi zachodni sąsiedzi. Nagłe odcięcie możliwości codziennego przekraczania granicy polskim pracownikom było groźne dla branż istotnych w czasie epidemii. Polacy pracują m.in. w brandenburskich i saksońskich zakładach infrastrukturalnych oraz w opiece zdrowotnej.
Gdy interwencje dyplomatyczne nie przyniosły rezultatów, przygraniczne landy zdecydowały się na doraźne rozwiązania. Brandenburgia oferuje Polakom, którzy zostają w Niemczech i tam pracują, dopłatę do kosztów utrzymania w wysokości 65 euro dziennie. Na członków rodziny przysługuje dodatkowe 20 euro. Podobne rozwiązanie przyjęła Saksonia. Większość pracowników transgranicznych została jednak w Polsce.
Rośnie ryzyko utraty pracy...
To, co na początku polskim władzom najwyraźniej wydawało się problemem naszych sąsiadów, dziś nabrzmiewa po polskiej stronie granicy. Realne staje się zagrożenie utraty pracy przez tych, którzy nie mogą stawić się u pracodawców. Gdy niemieckie i czeskie firmy były zamknięte bądź wstrzymywały produkcję, sytuacja nie była dramatyczna, bo ich polscy pracownicy korzystali ze świadczeń postojowych. Jednak gdy produkcja rusza, mają obowiązek stawić się do pracy, co oznacza 14 dni kwarantanny po powrocie do Polski. Zagraniczny pracodawca nie będzie mógł tolerować takiej nieobecności. Z wielu firm dochodzą głosy, że będą zmuszone szukać innych pracowników.
Tylko w jednej niemieckiej fabryce 2–3 km od Zgorzelca przymusowe zwolnienia wynikające z braku możliwości świadczenia pracy mogą dotknąć ponad 700 osób. Będzie to miało katastrofalny wpływ na poziom bezrobocia w przygranicznych gminach po polskiej stronie.