W Wietnamie poległo 58 tysięcy amerykańskich żołnierzy podczas gdy wirus do tej pory zgasił życie blisko 41 tysięcy obywateli USA. Różnica zawęża się z każdym dniem, tym bardziej, że Stany Zjednoczone prowadziły wojnę w obronie Sajgonu przez prawie 20 lat podczas gdy pierwsza ofiara wirusa zmarła w Ameryce dopiero pod koniec lutego.
Upokarzający odwrót z Wietnamu - mamy w pamięci zdjęcie helikoptera wywożącego ostatnich Amerykanów z ambasady USA - ujawnił słabość Waszyngtonu w powstrzymaniu Związku Radzieckiego i zapoczątkował erę wycofania się kraju z areny międzynarodowej.
Dziś także świat patrzy z niedowierzaniem, jak koronawirus rzucił na kolana państwo, które do tej pory uważało się za najlepsze ze wszystkich. Nagle okazało się, że jego prezydent, i cała administracja, przez wiele tygodnik nie reagował na rozprzestrzeniania się choroby najpierw w Chinach a potem w Europie choć przykład nieszczęścia innych jasno wskazywał, co należy robić.
Donald Trump, który od początku prezydentury otoczył się najczęściej klakierami usuwając większość fachowców, nie miał u kogo zasięgnąć obiektywnej rady i jeszcze 4 marca mówił, że ten wirus to tylko “mała grypa”. A i dziś prezydent wspiera gubernatorów tych stanów, którzy chcą znieść blokadę życia społecznego, choć liczba zarażeń rośnie w zastraszającym tempie.