Uważam że tak - większość ludzi przejdzie zakażenie w sposób łagodny. Jednak te 80 proc. jest zarysowana w idealnym modelu dość młodej populacji. Mamy epidemię, która idzie albo po niemiecku, albo po włosku. Jest też możliwość, że jest to nieco inny wirus - ten z Niemiec ma nieco inną sygnaturę genetyczną, jest mniej zjadliwy. Tego jeszcze nie wiemy - być może te dane pojawią się na dniach. We Włoszech mamy bardzo dużą śmiertelność – 4 tys. na 47 tys. chorych, a w Niemczech na 19 tys. - 53 ofiar śmiertelnych (stan na 20 marca 2020 - przyp. aut.). Proszę zobaczyć jak wielkie są to różnice śmiertelności. Pytanie brzmi: czy to jest inny wirus, czy to jest przypadek, czy wynika to z faktu, że włoska czy hiszpańska populacja jest starsza od niemieckiej? Hiszpania rzeczywiście ma np. najdłuższą oczekiwaną długość życia. Polska ma nieco krótszą niż Niemcy. Czy jest to wczesne wykrywanie, dobre przygotowanie, dostęp do aparatury medycznej w Niemczech? Choć nie wydaje mi się aby ten dostęp we Włoszech i Hiszpanii był tak zły, żeby tą różnicę tłumaczyć.
Jednak wydaje się, że styl życia Hiszpanów i Włochów jest długowieczny - jedzą dużo warzyw i owoców, żyją wolniej, mniej stresująco, w ciepłym, słonecznym klimacie. Czy nie powinni być więc bardziej odpornym narodem?
Jeśli ktoś żyje długo, to nie znaczy, że ma silny układ immunologiczny. Układ immunologiczny, którego fizycznie nie widać, się starzeje, a reakcja organizmu na stan zapalny, i w tym odpowiedź przeciwwirusowa jest wolniejsza - „przytępiona”. Czyli układ immunologiczny nie jest tak dynamiczny jak u młodych osób, odpowiedź na patogen jest wolniejsza i być może wtedy ten wirus „zwycięża” nad immunologią. To co jest już znane w tym wirusie, to fakt, że nawet osoby ze skąpymi objawami w tomografiach komputerowych mają zmiany w śródmiąższu płucnym. Ale rezerwy młodej osoby są po prostu większe. Ona może nawet nie zauważyć tego i przejdzie chorobę prawie bezobjawowo. A u starszej osoby będą powikłania - układ krążenia jest mniej sprawny, z wiekiem choroby sercowo-naczyniowe są częste, zwłaszcza w Europie. A to właśnie one - nadciśnienie czy cukrzyca - są czynnikiem ryzyka zgonu.
Nawet stan zapalny dziąseł jest podobno czynnikiem obciążającym osobę zakażoną.
Prawdopodobnie tak. Teraz nie mamy pełnej odpowiedzi na ile różne rzeczy się będą okazywały istotne, wiązane. Ale tych danych będzie niebawem bardzo dużo. Także tych, które będą fałszywe, albo nie do końca sprawdzone. Bo teraz analizujemy dane ad hoc, natomiast związki i część decyzji wynika z pojedynczych przypadków. A medycyny nie można opierać na przypadkach. Na przypadkach się uczymy, ale nie sugerujemy rozwiązań systemowych. Dopiero po długich analizach, szczególnie kontrolowanych, wyciąga się konkretne wnioski. Na wczesnych etapach epidemii różni ludzie próbują różne rzeczy - część z nich zadziała, część nie. To będziemy wiedzieli później. Oczywiście tego czasu nie mamy.
Czy za kilka lat, po analizie milionów przypadków - zmarłych i ozdrowieńców - nie okaże się, że dopiero wtedy się dowiemy jak niebezpieczny był ten wirus, i jego np. efekty uboczne u młodych ludzi?