Zbigniew Lewicki: Joe Biden nie ma charyzmy i siły

Jedynym kandydatem Partii Demokratycznej, który byłby zdolny do pokonania obecnego prezydenta, był Michael Bloomberg. On jest po prostu tak samo bezczelny i chamski jak Trump - mówi Zbigniew Lewicki, amerykanista/

Publikacja: 13.03.2020 10:00

Zbigniew Lewicki: Joe Biden nie ma charyzmy i siły

Foto: Fotorzepa, Darek Golik

Plus Minus: Donald Trump jest taki mocny czy demokraci tacy słabi?

Jedno i drugie. Z Trumpa jest zadowolona znaczna część mieszkańców USA, wyłączając Wschodnie i Zachodnie Wybrzeże. To umyka europejskim komentatorom, którzy śledzą opiniotwórcze media ograniczające się do intelektualno-liberalnych kręgów. Mało komu chce się jechać w głąb Ameryki i porozmawiać ze zwykłymi Amerykanami.

W polskich mediach widzimy Trumpa, który nieustannie się ośmiesza... Nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak wielkie potrafi zrobić show i jak bardzo to show polubili Amerykanie.

Trump to nie jest konwencjonalny prezydent i ma problemy z zachowaniem norm grzeczności. Zapominamy jednak, że Ameryka to nie jest Wersal. To nie jest kraj ludzi „ę" i „ą", którzy przywiązywaliby uwagę do takich rzeczy. Oni doceniają meritum i skuteczność. Trump jest niezwykle skuteczny, ale u nas się o tym w ogóle nie mówi.

Tylko co mu się tak naprawdę udało? Fakt, gospodarka idzie bardzo dobrze...

Choć to nie jest jego zasługa, idzie na jego konto. To jednak on zerwał i spisał dużo lepsze porozumienie o wolnym handlu. Sprawa mniej znana w Polsce, ale dla wielu Amerykanów, to był problem, bo Meksykanie bardzo na tym starym porozumieniu zyskiwali, a USA traciły miejsca pracy. Podjął pierwsze w historii rozmowy z Koreą Północną, przedstawił kompleksowy plan bliskowschodni oparty na bardzo poważnym wsparciu finansowym dla Autonomii Palestyńskiej, podpisał porozumienie z talibami.

Z kolei hasło „Make America Great Again" (Uczynić Amerykę znowu wielką) jest świetnym zabiegiem marketingowym. Amerykanie pamiętają, głównie z filmów, cudowne lata 50. Wszyscy byli wtedy szczęśliwi, mieli domki, a rodzina była rodziną. To jest oczywiście mit, ale niepozbawiony podstaw. Dlatego tak ważne jest tu słowo „again". Trump obiecuje, że Ameryka będzie znów normalnym krajem bez przestępstw i narkotyków.

Mało wiemy o tych narkotykowych zagrożeniach, ale w USA więcej osób umiera od opioidów niż ginie w wypadkach samochodowych.

Tanie narkotyki, które dają szybkiego kopa i szybko uzależniają. To jest ogromny problem. We wspomnianych latach 50. nie paliło się nawet marihuany. To się zaczęło w latach 60.

To nie jest tak, że Amerykanie za czasów Obamy zafundowali sobie bardzo liberalny świat, którego się potem wystraszyli?

Największą winą Baracka Obamy jest rozbudzenie nieprawdopodobnych nadziei i niewywiązywanie się z nich. Dwa główne hasła to były „change" (zmiana) i „Yes, we can" (Tak, damy radę). I co się stało? Nic. Nawet czarnoskórzy nie byli z niego zadowoleni. Obama nie zrobił nic dla podniesienia statusu Ameryki na świecie, choć poparcie dla niego na początku pierwszej kadencji było niebywałe.

Z naszej perspektywy Obama to ten bardzo sympatyczny prezydent. W USA republikanie nim dziś straszą i to jest skuteczne.

Jeżeli w kogoś tak mocno inwestujemy emocjonalnie i ten ktoś nas zawiedzie, to nasz stosunek do niego staje się negatywny. Pierwszy czarny prezydent miał obowiązek być wybitny, a on nic nie pokazał. Trump mówi: świat żyje naszym kosztem i czas z tym skończyć. Ludzie mają podobne odczucie i tak się rzeczywiście dzieje. Po II wojnie światowej mieliśmy biedną Europę i bogatą Amerykę, ale sporo się od tego czasu zmieniło. Europa nie jest biedna, a USA nie musi płacić za niemieckie emerytury czy francuskie urlopy. Te kraje nie wydają tyle, ile powinny na zbrojenia, bo wolą to wydawać na socjal. Tymczasem w Ameryce nie ma urlopów pracowniczych.

Pytanie, czy sami Amerykanie nie są tym zmęczeni, skoro tak wiele osób chce poprzeć Berniego Sandersa.

Bernie Sanders po raz kolejny tworzy nadzieje. Młodzi go kochają, bo nie za bardzo rozumieją, jak funkcjonuje państwo. Sanders to demokratyczny socjalista, ale my w Polsce wiemy, co to jest, gdy się używa takich określeń jak demokracja ludowa. Jego myślenie jest socjalistyczne: państwo zapłaci za moją edukację i moją opiekę zdrowotną.

Powszechna służba zdrowia i darmowa edukacja to z perspektywy europejskiej nie jest socjalizm, tylko normalność.

W Ameryce obowiązuje zasada: państwo cię nie ogranicza, ale też państwo ci nie pomoże.

Sanders wskazuje palcem na Kanadę i mówi: tam to wszystko gwarantuje państwo.

W Kanadzie mają wysokie podatki i szaloną akcyzę na alkohol, papierosy i benzynę. Żeby podobny system wprowadzić w Ameryce, społeczeństwo musiałoby inaczej funkcjonować, a to jest nie do zrobienia. Wysokie koszty leczenia w USA wynikają w dużej mierze z amerykańskiej skłonności do podawania wszystkich do sądu. Mogę opowiedzieć o moim autentycznym przeżyciu: poszedłem do szpitala z drzazgą pod paznokciem, a musiałem zrobić całą serię testów. Musieli się upewnić, że w razie czego nie podam ich do sądu. Wychodzi się ze szpitala z wyjętą drzazgą i rachunkiem na trzy tysiące dolarów, więc zarówno pacjent, jak i szpital muszą wykupić szalenie drogą polisę ubezpieczeniową. To jest zamknięte koło. Tego wszystkiego Sanders nie jest w stanie zmienić.

Jaka jest dziś kondycja demokratów?

Fatalna. Oni dali się porwać lewicowej skrajności, która nie jest strawna dla Amerykanów. Alexandria Ocasio-Cortez i trzy inne kongresmenki głoszą bezwzględnie socjalistyczne hasła. Zmuszają Partię Demokratyczną do podejmowania fatalnych kroków w rodzaju impeachmentu Trumpa, co było błędem politycznym. Partia Demokratyczna poszła bardziej na lewo niż jej elektorat.

Jednak jeśli Hillary Clinton przez coś przegrała wybory prezydenckie, to przez to, że nie potrafiła być lewicowa.

Clinton to jest przypadek nadzwyczajny. Ona miała ogromny negatywny elektorat. Powody są złożone, ale ona za bardzo była obecna w polityce jako żona prezydenta. Amerykanie nie mają problemu z kobietą w polityce, ale mają problem z kimś, kto nie potrafi odegrać swojej roli. Clinton uważała się za mądrzejszą od męża i to drażniło ludzi.

Joe Biden jest w stanie pokonać Trumpa?

Smutne dla Partii Demokratycznej jest to, że muszą się uciekać do kandydata z recyklingu. On kandydował w 1988 i 2008 roku. Jest u kresu swojej politycznej podróży, której szczytem była posada wiceprezydenta. Demokraci nie są oszołomieni wspaniałością Bidena, ale nie mają nikogo innego.

Ale idą w to.

A w kogo mają iść?

Były Kamala Harris i Elizabeth Warren. Przez moment mocny wydawał się Pete Buttigieg.

Buttigieg to byłaby tragedia. Jak może na prezydenta kandydować ktoś, kto był dotąd tylko burmistrzem małego miasteczka. Amerykański Hołownia, który mówi: chłopaki, nie mamy doświadczenia, ale może spróbujemy.

Żyjemy w czasach, w których takie rzeczy się udają.

Tylko gdy mówimy o mocarstwie atomowym, to przestaje być śmieszne. Nie może ktoś, kto nie ma pojęcia o świecie, dostać guzika atomowego. Harris i Warren to są postacie z drugiego i trzeciego planu. Biden jest postacią z prawie pierwszego planu, ale prawie robi różnicę. On nie ma charyzmy i siły.

Sanders ma charyzmę.

To prawda. On potrafi zafascynować ludzi, tylko jego program jest niewykonalny.

Ludziom się podoba, że demokraci mają kogoś, kto wierzy w to, co mówi.

Jedynym kandydatem, który byłby zdolny do pokonania obecnego prezydenta był Michael Bloomberg. On jest po prostu tak samo bezczelny i chamski jak Trump.

Tylko w czasie debat był zblazowany i nijaki.

To prawda. Trump cztery lata temu błysnął w czasie debat. Oczywiście na swój sposób, bo był... niemiły i chamski. Mówił: ty jesteś za gruby, ty niski, a ty za brzydka. Jak normalny człowiek słyszy coś takiego, to kuli się w sobie. Bloomberg w debacie prezydenckiej nie dałby się zjeść Trumpowi, ale nie poradził sobie w debacie wewnątrzpartyjnej. Mam wątpliwości, czy Sanders zniósłby bombardowanie Trumpa.

Na razie w czasie spotkania wyborczego rozjechał dziennikarzy stacji Fox News. To o czymś świadczy.

Dziennikarz to jednak dziennikarz, a Trump jest zupełnie innym przypadkiem. Nie możemy też udawać, że zdrowie Sandersa nie ma tu znaczenia.

Jest świeżo po zawale.

Wybory prezydenckie są strasznie męczące. Wyczerpujące do cna. Nie sądziłem, że dożyję czasów, gdy wszyscy kandydaci na prezydenta będą znów starsi ode mnie.

Co się w ogóle stało, że walczą tylko kandydaci po siedemdziesiątce?

Jak to się dziś mówi: obecne 70 to dawne 50. To się przesunęło, a kandydaci są żywotni.

Co by się musiało stać, żeby Trump przegrał?

Nagła recesja gospodarcza. Gdyby koronawirus stał się taką epidemią, jak kiedyś hiszpanka.

Tylko w takich sytuacjach ludzie zwracają się ku rządzącym.

Demokratom musiałoby się udać wykazać, że jest to po części wina rządu. Ze strony Trumpa trudno mi sobie wyobrazić, by coś mogło go skompromitować.

Sam Trump mówił, że może kogoś zastrzelić na jednej z najlepszych ulic w Nowym Jorku i nie straci żadnego głosu.

To jak nasze przejechanie na pasach zakonnicy w ciąży. Z Trumpem jest trochę tak, jak z Jerzym Urbanem. On miał taktykę, że mówił o sobie paskudne rzeczy. To sprawiało, że jego przeciwnicy mieli bardzo ograniczone pole do obrażania go. Trump też nie udaje się świętoszka. Trudno go czymkolwiek trafić.

To się może zmienić?

Od dawna uważam, że Trump wygra ponownie. Ma bardzo wysokie poparcie, jak na urzędującego prezydenta w czwartym roku. Zresztą w USA chodzi o wygranie w decydujących stanach. Teoretycznie jednak recesja może uderzyć akurat w te stany, w których Trump ma najwięcej zwolenników. Czyli nie jest to na 100 proc. kandydat do zwycięstwa.

To na ile?

Na 95 proc.

—rozmawiał Piotr Witwicki, dziennikarz Polsatnews.pl

Dr hab. Zbigniew Lewicki (ur. 1945) – amerykanista, wykładowca Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego oraz Akademii Finansów i Biznesu Vistula, autor m.in. czterotomowej „Historii cywilizacji amerykańskiej"

Plus Minus: Donald Trump jest taki mocny czy demokraci tacy słabi?

Jedno i drugie. Z Trumpa jest zadowolona znaczna część mieszkańców USA, wyłączając Wschodnie i Zachodnie Wybrzeże. To umyka europejskim komentatorom, którzy śledzą opiniotwórcze media ograniczające się do intelektualno-liberalnych kręgów. Mało komu chce się jechać w głąb Ameryki i porozmawiać ze zwykłymi Amerykanami.

Pozostało 96% artykułu
Plus Minus
Mistrzowie, którzy przyciągają tłumy. Najsłynniejsze bokserskie walki w historii
Plus Minus
„Król Warmii i Saturna” i „Przysłona”. Prześwietlona klisza pamięci
Plus Minus
Gość „Plusa Minusa” poleca. Ryszard Ćwirlej: Odmłodziły mnie starocie
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Polityczna bezdomność katolików
Materiał Promocyjny
Zarządzenie samochodami w firmie to złożony proces
teatr
Mięśniacy, cheerleaderki i wszyscy pozostali. Recenzja „Heathers” w Teatrze Syrena