Naśladowcy Breivika rosną w Europie w siłę

Terroryści związani ze skrajną prawicą stanowią już w zachodniej Europie podobne zagrożenie do dżihadyzmu.

Aktualizacja: 25.02.2020 06:40 Publikacja: 23.02.2020 17:40

Tobias Rathjen w atakach na tureckie bary w Hanau zabił dziewięć osób

Tobias Rathjen w atakach na tureckie bary w Hanau zabił dziewięć osób

Foto: AFP

W Unii najgorzej jest w Niemczech. O tym jest przekonany Jean-Charles Brisard, dyrektor paryskiego Centrum Analiz Terroryzmu (CAT), blisko związany z francuskim wywiadem.

– Za Renem od 20 do 30 tys. ekstremistów może w każdej chwili przejść do działania, przystąpić do zamachu. Przez wiele lat niemiecka policja nie widziała tego zagrożenia, bo była skoncentrowana na integrystach islamskich. Mówimy o osobach działających samotnie, ale które dzięki internetowi i sieciom społecznościowym uzyskały dostęp do instrukcji przeprowadzania ataku terrorystycznego, manifestów ideologicznych, sposobów pozyskania broni. To niesłychanie przyspieszyło rozwój tego typu ataków – mówi Brisard.

Donbas – szkoła zamachowców

W minioną środę powiązany ze skrajną prawicą Tobias Rathjen zabił w dwóch atakach na tureckie bary w Hanau koło Frankfurtu dziewięć osób, po czym wrócił do domu, zabił swoją matkę i dokonał samobójstwa. Zamach był wyjątkowo krwawy, ale w żadnym wypadku niejedyny. W czerwcu ub.r. został zabity prominentny polityk CDU Walter Lubcke, który bronił praw imigrantów. A w październiku zamachowiec próbował z bronią w ręku dostać się do synagogi w Halle.

W raporcie za 2019 r. australijski Institute for Economics and Peace wskazuje jednak, że wzrost terroryzmu skrajnej prawicy w Niemczech to tylko część znacznie szerszego zjawiska obejmującego cały Zachód. W ciągu pięciu lat liczba zamachów spowodowanych przez sprawców związanych z tym środowiskiem wzrosła tu aż o 320 proc. Przykład dał Anders Breivik, który w 2011 r. w Oslo zabił w dwóch zamachach 77 osób. Później jego śladem poszło wielu, w tym przede wszystkim Brenton Tarrant, który w marcu ubiegłego roku w Christchurch w Nowej Zelandii zabił w atakach na dwa meczety łącznie 51 osób. Ale podobny schemat działania przyjął m.in. Patrick Crusius, zabójca 22 osób (głównie latynosów) w El Paso na granicy USA z Meksykiem czy John Earnest, sprawca zamachu na synagogę w Kalifornii.

– Terroryzm skrajnej prawicy staje się coraz większym problemem także we Francji – przyznaje Brisard. – Wraz z upadkiem tzw. Państwa Islamskiego dżihadyzm w pewnym stopniu jest w odwrocie, choć wciąż stanowi bardzo poważne zagrożenie. Ale teraz służby bezpieczeństwa stają w obliczu nowego, równie dużego zagrożenia – dodaje.

Ali Soufan, amerykańsko-libański ekspert od spraw terroryzmu, uważa, że tak jak wojna w Syrii „wykształciła" wielu dżihadystów, tak walki w Donbasie stały się miejscem, gdzie być może ponad 2 tys. zwolenników skrajnej prawicy z zachodniej Europy i USA nauczyło się posługiwać bronią.

Mimo wszystko Breivik stał się wzorem dla nowego typu terroryzmu, bo zwolenników teorii białej supremacji i rzekomej groźby zastąpienia rodzimej ludności przez imigrantów z krajów muzułmańskich nie łączą formalne struktury organizacyjne, jak to jest w przypadku dżihadystów. To raczej samotne wilki, które potrzebują inspiracji w sieci. Idąc za przykładem Norwega, Rathjen przed przystąpieniem do działania opublikował więc w internecie „apel" do Amerykanów i Niemców, w którym nawoływał do „czynnego oporu przed inwazją imigrantów". Zamieścił także 24-stronicowy „manifest", w którym nie zawahał się uznać, iż nawet połowa osób „mających niemiecki paszport" jest „bezużyteczna" i powinna zostać „zlikwidowana". Z kolei Tarrant, podobnie, jak Breivik, starannie przygotował nagranie ze swojego udziału w zamachu.

– Jest w tych atakach terrorystycznych wyraźny element narcystyczny, co odróżnia je od dżihadyzmu – uważa Daniel Poohl, redaktor naczelny szwedzkiego pisma „Expo" poświęconego skrajnej prawicy w Europie.

Plan polityczny

Dżihadyści mają precyzyjny plan polityczny, który ma być zrealizowany dzięki atakom terrorystycznym. To doprowadzenie do otwartego konfliktu między światem islamu a Zachodem, dzięki któremu Amerykanie opuszczą Arabię Saudyjską, na Bliskim Wschodzie powstaną „kalifaty", a nawet, w skrajnym przypadku, takie kraje jak Hiszpania ponownie wrócą pod panowanie wyznawców Koranu.

Czy terroryzm skrajnej prawicy także ma cel polityczny, czy to raczej efekt działania niezrównoważonych osób?

Sam Breivik został poddany badaniom psychiatrycznym, ale po początkowych wątpliwościach uznano go za w pełni poczytalnego. Także Alternatywa dla Niemiec (AfD) próbowała w minionym tygodniu przekonywać, że Rathjen jest „obłąkany" i jego działanie nie ma związku ze wzrostem wpływów skrajnej prawicy.

Ale Brisard podkreśla: rozwój tego typu terroryzmu ma bardzo jasny kontekst polityczny. Od Włoch po Francję, Niemcy czy Stany Zjednoczone rośnie popularność ugrupowań politycznych, które uważają, że masowa imigracja stanowi egzystencjalne zagrożenie dla zachodnich społeczeństw. W oczach osób o radykalnych poglądach to może stanowić usprawiedliwienie dla podjęcia radykalnych działań.

W pierwszej połowie ub.r. w Niemczech ugrupowania skrajnej prawicy, często powiązane z ideologią neonazistowską, dopuściły się 8,6 tys. aktów agresji, o 900 więcej niż w pierwszych sześciu miesiącach poprzedniego roku. W ich wyniku zostało rannych 180 osób. Co bardzo niepokojące, do więzienia trafiło tylko 23 spośród 2625 podejrzanych. Mimo bardzo restrykcyjnych przepisów obowiązujących w Niemczech, w 2018 r. policja przejęła od potencjalnie niebezpiecznych osób 1091 sztuk broni wobec 676 rok wcześniej.

– Nie sądzę, aby można było wiązać wzrost liczby zamachów z nazistowską przeszłością Niemiec. To długofalowy proces, który zaczął się na długo przed masową falą emigracji w 2015 r. i jest związany z napływem muzułmańskiej ludności, a w szczególności powstaniem wielu grup salafickich – uważa Brisard.

Jednak efekt zamachów może okazać się odwrotny od zamierzonego przez ich organizatorów. Jeśli w oczach opinii publicznej takie ugrupowania jak francuskie Zjednoczenie Narodowe czy AfD zostaną z nimi powiązane, bardzo trudno będzie im zdobyć władzę. Do tego muszą przecież przekonać centrowych wyborców, których przemoc z pewnością odstraszy.

W Unii najgorzej jest w Niemczech. O tym jest przekonany Jean-Charles Brisard, dyrektor paryskiego Centrum Analiz Terroryzmu (CAT), blisko związany z francuskim wywiadem.

– Za Renem od 20 do 30 tys. ekstremistów może w każdej chwili przejść do działania, przystąpić do zamachu. Przez wiele lat niemiecka policja nie widziała tego zagrożenia, bo była skoncentrowana na integrystach islamskich. Mówimy o osobach działających samotnie, ale które dzięki internetowi i sieciom społecznościowym uzyskały dostęp do instrukcji przeprowadzania ataku terrorystycznego, manifestów ideologicznych, sposobów pozyskania broni. To niesłychanie przyspieszyło rozwój tego typu ataków – mówi Brisard.

Pozostało 89% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1002
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1001
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1000
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 999
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 997