Do końca czwartej kadencji Angeli Merkel pozostało zaledwie kilkanaście miesięcy. Wiadomo już, że jesienią przyszłego roku pani kanclerz przejdzie na polityczną emeryturę. Pojawia się jednak coraz więcej głosów, że powinno to nastąpić już w najbliższym czasie.
– To ostatni moment, w którym ustąpienie Angeli Merkel może wydawać się mniej lub bardziej niewymuszone – pisze liberalny „Der Spiegel". Tym samym pani kanclerz powinna przyjąć do wiadomości, że porażką zakończył się eksperyment w postaci doprowadzenia przed ponad rokiem do wyboru następczyni na stanowisku szefowej partii, która miałaby przejąć po niej także fotel kanclerski.
Pani Annegret Kramp-Karrenbauer (AKK) zrezygnowała w ubiegły poniedziałek z obu funkcji: kandydatki CDU na kanclerza oraz szefowej partii. Stało się to w wyniku wydarzeń w Turyngii, gdzie deputowani CDU dokonali wyboru premiera landu wspólnie z deputowanymi populistycznej, wojowniczo antyimigranckiej, a zdaniem wielu Niemców faszystowskiej Alternatywy dla Niemiec (AfD). Tym samym złamana została obowiązująca nie tylko w CDU zasada konsekwentnego ostracyzmu i politycznej izolacji AfD będącej, co trzeba zaznaczyć, największym opozycyjnym ugrupowaniem politycznym w Bundestagu.
Jest to też ugrupowanie, na rzecz którego CDU traci coraz więcej wyborców i sympatyków. W czasie ostatnich wyborów do Bundestagu ponad milion dotychczasowych wyborców CDU zdecydowało się na wsparcie AfD, uznając ,że lepiej reprezentuje ich konserwatywne poglądy niż CDU.
Krytycy Angeli Merkel obarczają ją odpowiedzialnością za taki stan rzeczy. Zwłaszcza ci z konserwatywnej WerteUnion (unia wartości), stowarzyszenia działającego w ramach CDU. Podkreślają, że Merkel zmieniła Unię Chrześcijańsko-Demokratyczną w ugrupowanie będące w wielu sprawach zaprzeczeniem własnej przeszłości i korzeni.