Do Moskwy przylecieli na rozmowy skonfliktowani libijscy przywódcy: premier uznawanego przez ONZ rządu Fajiz as-Sarradżi oraz próbujący odebrać mu władzę nad krajem marszałek Chalifa Haftar.
– Międzylibijskim kontaktom patronować będą ministrowie spraw zagranicznych i obrony Rosji oraz Turcji – poinformowało rosyjskie ministerstwo spraw zagranicznych.
Najemnicy Kremla
Oba kraje popierają konkurencyjnych przywódców. Po stronie Haftara walczy według różnych ocen od 300 do 2 tys. rosyjskich najemników wysłanych przez firmę CzWK Wagner. Mimo jednak, że wcześniej wypełniała ona zadania Kremla na Ukrainie i w Syrii, obecnie Rosja dystansuje się wobec nich. Dwa dni przed moskiewskimi rozmowami, po spotkaniu z kanclerz Niemiec Angelą Merkel, prezydent Putin oświadczył, że najemnicy „nie reprezentują interesów państwa rosyjskiego i nie dostają od niego pieniędzy".
Jednak to dzięki nim Haftar (absolwent akademii wojskowej w Moskwie posiadający obecnie również obywatelstwo amerykańskie) mógł prowadzić atak na stolicę kraju Trypolis. Zasiada tam rząd jedności narodowej, na którego czele stoi Fajiz as-Sarradżi. Rosji udało się zablokować rezolucję Rady Bezpieczeństwa ONZ wzywającą rebelianta do wstrzymania natarcia.
Ale gdy oddziały marszałka docierały na przedmieścia Trypolisu, niespodziewanie Turcja podpisała traktat z przegrywającym as-Sarradżim, obiecując mu pomoc swojej armii. Nie wiadomo, czy tureccy żołnierze dopłynęli w końcu do Libii, ale groźba ich pojawienia się wystarczyła, by powstrzymać rosyjskich najemników.