Nie można stworzyć uniwersalnego modelu, który by objął wszystkie relacje aplikant - patron funkcjonujące na rynku. Śledzę komentarze w mediach społecznościowych i pewną absurdalność sytuacji widać po niektórych wpisach. Przykład to aplikantka, która się dziwiła, gdy odpowiedziała na ofertę współpracy z panią mecenas, która była ustanowiona z urzędu. Wartość faktury, którą aplikantka wystawiła za swoją usługę, była wyższa niż stawka z urzędu, którą mecenas dostała. To też trzeba uwzględnić w tej dyskusji. Adwokaci współpracujący z aplikantami prowadzą nie tylko sprawy z wyboru, ale i z urzędu. Sprawy te wymagają określonego nakładu pracy, poniesienia kosztów. Tymczasem stawki za pomoc prawną z urzędu pozostają niezmienione od kilkunastu lat, a Ministerstwo Sprawiedliwości udaje, że nie dostrzega problemu. Stawki te zamykają się na przykład w kwotach 60, 90, 120 czy 180 zł za prowadzenie całej sprawy. Gdyby adwokat chciał zaprosić do współpracy aplikanta adwokackiego i mu za ową pomoc przyzwoicie zapłacić, to z punktu widzenia finansów mamy do czynienia z absurdem. Adwokata nie stać na korzystanie z pomocy aplikanta w tych sprawach, chyba że, mówiąc kolokwialnie, dołoży do tego „interesu”.
Ale aplikant powinien sobie zdawać sprawę, ile wynoszą stawki z urzędu.
Powinien rozumieć, jak wygląda sytuacja finansowa i rzeczywistość, w której adwokaci funkcjonują. Ta jest różna. W społeczeństwie istnieje pewien stereotyp adwokata jako milionera z domem na przedmieściu, z luksusowym samochodem. Oczywiście są i tacy. Natomiast jest spora grupa, która żyje od pierwszego do pierwszego, pracując cały miesiąc po to, by pokryć koszty prowadzenia działalności, życia. Nie zostają im po rozliczeniu miesiąca te wielkie dziesiątki tysięcy złotych, o milionach nie wspominając. Często chcieliby móc aplikantowi zapłacić więcej, ale zwyczajnie ich na to nie stać. Decydując się na współpracę z aplikantem, należy również jasno mówić o tym elemencie. Jeśli ustali się pewne warunki współpracy, to trzeba ich potem przestrzegać. Gdy adwokat umawia się z aplikantem na warunki pracy lub wynagrodzenie i nie dotrzymuje zobowiązania, należy to piętnować. Podobnie jak to, że aplikant pracuje za darmo, bez żadnej zapłaty. Takich przypadków nie można akceptować i nie ma na nie zgody samorządu.
A nie ma pan wrażenia, że młodzi ludzie teraz od razu chcą dużo zarabiać.
To nie jest kwestia określonej grupy zawodowej, ale nastawienia młodego pokolenia, dla którego nie zawsze cierpliwość jest cnotą. W jakimś zakresie to rozumiem, jeśli chodzi o aplikantów czy młodych prawników. To ludzie, którzy ukończyli trudne studia, poprzedzone liceum, znają języki. Wydawało im się, że zdaje się egzamin i jest on przepustką do bycia krezusem finansowym. Kolejne pokolenia zderzają się jednak z często brutalną rzeczywistością. Odkrywają, że w tym zawodzie sukces finansowy nie jest dany każdemu, że ich wyobrażenia ze studiów czy aplikacji odbiegają od rzeczywistości. Nie wszyscy adwokaci obsługują wielki biznes. Nie wszyscy reprezentują bogatych klientów. Klienci adwokatów to osoby fizyczne, żyjące na takim poziomie, jak żyje społeczeństwo. W Polsce sytuacja finansowa społeczeństwa nie jest dobra. Tak zwana klasa średnia kurczy się. Ludzi coraz częściej nie stać na zaspokojenie bieżących potrzeb, pomoc prawna jest dla nich potrzebą dalszej kategorii. To także dlatego zarobki w adwokaturze nie są takie, jakich oczekują młodzi ludzie, którzy uczą się zawodu.