Afera z alkotubkami wzburzyła opinię publiczną w Polsce. Czy to oznacza, że w Polsce nie ma przyzwolenia na picie alkoholu przez młodzież?
Po pierwsze - może źle to zabrzmi, ale bardzo się cieszę, że taka sytuacja miała miejsce. Wydarzyło się coś, co wzburzyło opinię publiczną i – mam nadzieję - pozwoliło rozpocząć poważną dyskusję na temat problemu alkoholu w Polsce w ogóle. Bo myśmy już przywykli do tego, że są binge drinkersi (osoby pijące dużą ilość alkoholu w krótkim czasie – red.), że inicjacja alkoholowa młodzieży następuje trzy lata wcześniej, niż to było dekadę temu – to przestało kogokolwiek bulwersować. Aż w końcu pojawiły się alkotubki przypominające mus dla dzieci, które mogły skłaniać najmłodszych do sięgnięcia po alkohol. Jest to godne pełnego potępienia, natomiast dobra strona tej sytuacja jest taka, że może nie skończy się tylko na dwutygodniowym szumie medialnym, lecz energii wystarczy na podjęcie prac nad dalszymi regulacjami.
Co jest problemem, jeżeli chodzi o alkohol w Polsce?
Problem jest taki, że my już najmłodszym, na przykład siedmiolatkom, podajemy szampana dla dzieci u cioci na imieninach. Napoje alkoholowe i napoje zupełnie bezalkoholowe często są sprzedawane pod tą samą marką, wywołując bardzo niebezpieczne skojarzenia z punktu widzenia promowania uzależnienia wśród najmłodszych. Teraz rozmawiamy o alkotubkach, które stanowiłyby mniej niż promil, czyli mniej niż jedną tysięczną alkoholu w obiegu, a nie mówimy o tym, że dziennie w Polsce sprzedaje się 16 mln półlitrowych opakowań piwa i blisko 1,5 mln opakowań nisko objętościowych alkoholi wysokoprocentowych. Niemal co drugi Polak, niezależnie od wieku, kupuje pół litra piwa dziennie. To są problemy.
Czytaj więcej
Rząd pracuje nad przepisami, które wprowadzą m.in. zakaz sprzedaży alkoholu w postaci innej niż płynna i zakaz sprzedaży alkoholu przez Internet. W przyszłości w grę wchodzą rozwiązania, które przełożą się na podwyżkę cen alkoholu w sklepach.
Jaka powinna być na to odpowiedź?
Jeżeli alkohol nie zniknie z szerokorozumianej przestrzeni społecznej – mówię tu o reklamach, imprezach masowych, wydarzeniach sportowych, o prężeniu się popularnych wśród młodzieży celebrytów z napojami zawierającymi alkohol – to będziemy mieć problem niezależnie od polityki fiskalnej czy od polityki ograniczenia dostępności. Chcę podkreślić, że w mojej ocenie reklamy napojów alkoholowych z udziałem celebrytów – czy to będą sportowcy, raperzy, czy piękne piosenkarki – i podtykanie w ten sposób młodzieży alkoholu pod nos, powinny być zakazane i surowo karane.
A co z dostępnością alkoholu?
Jak wiadomo w pełni zniesionego dostępu do alkoholu nigdy nie będzie, jestem jednak zwolennikiem wprowadzenia zakazu sprzedaży jakiegokolwiek alkoholu od godziny 22 do 6 rano i to nie tylko na stacjach paliw, ale we wszystkich sklepach. Ja wiem, że to dramat i ograniczenie wolności, ale w społeczeństwie obywatelskim, które jest produktem społeczeństwa demokratycznego, niewątpliwie prawa są ważną rzeczą, ale obowiązki są rzeczą jeszcze ważniejszą; i obowiązkiem każdego obywatela jest dbanie o swoje zdrowie, a po drugie nieutrudnianie swoich zachowaniem życia innym członkom społeczeństwa. Jeżeli pomyślimy o tych obowiązkach, to dobrze zrozumiemy, dlaczego ograniczenie sprzedaży napojów zawierających alkoholu jest konieczne.