Według analiz zespołu pracującego pod egidą PAN jesteśmy w środku krajów OECD. Problem jest w tym, że 28 proc. lekarzy pracuje w pięciu największych miastach, tylko 9 proc. w opiece podstawowej.
Bardzo dobrze opisał to raport o potrzebie reformy służby zdrowia przygotowany przez Radę Medyczną przy premierze w ubiegłej kadencji. Nie ma się co obrażać na rzeczywistość, ale raczej warto, aby nowe kierownictwo resortu spojrzało na ten dokument. Nie ma co wyważać otwartych drzwi. Niestety, poprzednia ekipa całkowicie nie była tymi pracami ani płynącymi z nich wnioskami zainteresowana.
Dużym problemem jest wciąż brak kadry wspomagającej – koordynatorów, asystentów lekarza. Tutaj jest olbrzymie pole do zmian, ale nie ma szkół kształcących takie osoby.
Jak szybko można zwiększyć liczbę kształconych lekarzy?
Na pewno nie kosztem jakości kształcenia. Nie chodzi o to, aby wyprodukować lekarzy, tylko wykształcić dobrych lekarzy.
Zamiast otwierać nowe kierunki lekarskie, można by kształcić więcej studentów na już istniejących uczelniach. My uczymy 150 osób w języku angielskim, czyli kształcimy cudzoziemców. Robimy to, bo na tym zarabiamy. Musimy spinać budżet, gdyż z samych subwencji ministerialnych środków nie wystarcza. Cudzoziemcy w większości jednak wyjeżdżają. Może warto zmniejszyć tę liczbę i w to miejsce przyjmować Polaków. Naprawdę czasami duży może więcej.
Mamy w tej kadencji projekty badawcze i dydaktyczne o wartości ponad 700 mln zł ze środków pozyskanych z zewnątrz. Jeśli będą środki, bez problemu mamy i miejsca, i ludzi, aby kształcić więcej studentów.
Czy lekarz powinien odrabiać koszty swoich studiów, pracując określony czas w państwowej służbie zdrowia?
To trudny temat. Ale może warto dyskutować, żeby nie zostało to uznane za rodzaj współczesnego niewolnictwa. Dyskusja ta powinna dotyczyć studiów generalnie, a nie tylko medycyny.
Donald Tusk to chyba pierwszy premier, który nie powiedział w swoim exposé nawet zdania o służbie zdrowia. Nie zdziwiło to pana?
Nie. Premier potrzebuje, podobnie jak i pani minister, trochę czasu, żeby zorientować się, jak naprawdę wygląda sytuacja. Trudno zaproponować konkretne rozwiązania w exposé, bo do obietnic trzeba podchodzić ostrożnie.
Czujecie na plecach oddech powstałych w ostatnich miesiącach i latach uczelni medycznych.
Powtórzę raz jeszcze: nie o liczbę uczelni chodzi, ale o jakość kształcenia. Nowe uczelnie mają niestety w większości niedoświadczoną kadrę i słabe zaplecze kliniczne. Za nami stoi i dydaktyka, i nauka.
Czy w waszych przychodniach pacjenci czekają długo na wizytę?
Różnie. Tutaj mamy inny problem: na szpitalach – w tym także klinicznych – opiera się system opieki medycznej, a nie powinien. Nie może być tak, że pacjent z POZ jest odbijany dalej. Już w gabinecie musi być kierowany do konkretnego lekarza z konkretnym wskazaniem. Na świecie ponad 80 proc. świadczeń jest udzielanych w POZ. Musimy do tego dążyć.
Czy pacjenci nie leżą za długo w szpitalu? Przecież wiele badań można już dzisiaj załatwić w jeden dzień.
To jest sprawa systemu finansowania. Tu rzeczywiście wiele można i należy poprawić.
Jakieś marzenia na kolejną kadencję?
Wiele. Pierwsze to Centrum Psychiatrii Dzieci i Młodzieży. Na ten projekt potrzeba ok. 80 mln zł. Nasi psychiatrzy są w stanie prowadzić ten nowy ośrodek. Byłoby to także świetne miejsce do kształcenia studentów różnych kierunków i tak potrzebnych przyszłych specjalistów psychiatrii.
Marzy mi się też kontynuowanie sukcesów naukowych i medycznych, jakie były naszym udziałem w mijającej kadencji. To na przykład transplantacje wielonarządowe, dzielenie wątroby na dwóch biorców, program transplantacji narządów u dzieci. Uczestniczymy w największym w kraju projekcie dotyczącym wytworzenia i zastosowania modyfikowanych genetycznie limfocytów. To obecnie terapia ostatniej szansy dla pacjentów z chorobami nowotworowymi. Utworzyliśmy największy w Polsce ośrodek chorób rzadkich. Potrafimy ustalić genetyczną przyczynę każdej choroby, możemy takimi pacjentami opiekować się przez całe życie, nieść pomoc im i ich rodzinom.
Szybko musimy wdrażać nowe technologie w nauczaniu – na przykład sztuczną inteligencję. Zgodnie z nowymi programami nauczania wprowadzonymi przez Ministerstwo Zdrowia chcemy zwiększyć część praktyczną nauczania medycyny. W znaczący sposób zwiększa to jednak koszty nauczania, a na to – przynajmniej dzisiaj – brakuje funduszy. Czekamy na zapowiedziane zwiększenie funduszy na naukę, pozwoli to podnieść wynagrodzenia nauczycieli akademickich.
Chcemy zbudować Muzeum Historii Medycyny w 100-letnim budynku Katedry Dermatologii na Koszykowej. Muzeum jest potrzebne, mamy tysiące eksponatów, dokumentów, ważne jest też, aby studenci znali swoje korzenie – będzie to również centrum edukacji medycznej dla wszystkich zainteresowanych biologią człowieka, możliwościami współczesnej medycyny. Może wizyta w takim ośrodku skłoni ich do studiów na kierunku medycznym?
W poprzedniej kadencji przebadał pan premiera Tuska, a on zgodził się na opublikowanie komunikatu o stanie zdrowia. Czy należy ujawniać stan zdrowia najważniejszych osób w państwie?
Politycy, osoby niosące na swoich barkach ogromną odpowiedzialność za społeczeństwo, powinni bardzo dbać o swoje zdrowie. Nas, lekarzy, obowiązuje tajemnica lekarska.
Warszawski Uniwersytet Medyczny przed wyborami
Prof. dr hab. n. med. Zbigniew A. Gaciong od 1 września 2020 r. jest rektorem Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. Jego kadencja właśnie dobiega końca. Profesor już ogłosił, że będzie startował ponownie. Swoją kandydaturę zgłosiła też prof. dr hab. n. med. Agnieszka Cudnoch-Jędrzejewska, prorektor ds. personalnych i Organizacyjnych WUM. Pod koniec marca na wydziałach WUM zostaną wybrani elektorzy, którzy w drugiej połowie kwietnia wybiorą nowego rektora. WUM to nie tylko olbrzymia uczelnia medyczna, ale również prężny ośrodek naukowy prowadzący kilka szpitali.