Prof. Zbigniew Gaciong: Chcę ukończyć moje projekty

Zwiększanie liczby lekarzy nie powinno odbywać się kosztem obniżania jakości kształcenia – mówi prof. dr hab. n. med. Zbigniew Gaciong, rektor Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.

Publikacja: 05.03.2024 03:00

Prof. Zbigniew Gaciong: Chcę ukończyć moje projekty

Foto: Michał Teperek

Dlaczego zdecydował się pan kandydować na drugą kadencję?

Głównie dlatego, że w czasie ostatnich czterech lat – czyli mojej pierwszej kadencji – udało się osiągnąć bardzo wiele. A pamiętajmy, że nie był to łatwy okres. Mimo to wybudowaliśmy np. Centrum Symulacji Medycznych – najnowocześniejszy tego typu obiekt w Polsce. Ten projekt zaczął się jeszcze w 2006 roku, dopiero teraz udało się go zakończyć. Zakończyliśmy termomodernizację rektoratu, która była niezbędna z powodów środowiskowych. Budynek musiał być wyłączony, a uczelnia pracować normalnie.

To duży wysiłek, ale dający satysfakcję. To także olbrzymie zobowiązanie wobec całej akademickiej społeczności. Jest wiele rozpoczętych projektów, które chciałbym skończyć.

Ale dlaczego ktoś, kto jest znanym lekarzem i zajmuje się chorymi, badaniami, nauką, rezygnuje z dużej części życia prywatnego, żeby zajmować się administracją, budowami, pozyskiwaniem środków – codzienną bieżącą działalnością uczelni.

Cztery lata w życiu uczelni to i dużo, i bardzo mało. To sporo dyplomów, publikacji, absolwentów, tysiące drobnych radości i trosk, ale nawet nie jeden rocznik wykształcony od początku do końca. To wiele planów, z którymi przyszedłem i które chciałbym wspólnie ze współpracownikami przeprowadzić do końca.

Przede wszystkim są to sukcesy, które każdy może już zobaczyć. Wielu procesów nie da się zrobić w cztery lata. Mówi się, że gruntownej reformy służby zdrowia nie da się przeprowadzić dlatego, że żaden minister zdrowia nie urzędował dłużej niż cztery lata. Dlatego właśnie chcę kontynuować moją misję, aby zakończyć to, co zacząłem. Rozpoczęliśmy na Kampusie Lindleya budowę ośrodka poświęconego transplantacji narządów. Równocześnie przeprowadzimy remont wszystkich istniejących oddziałów. Pamiętajmy – szpital na Lindleya powstał… w 1896 roku.

Musi zmienić się też szpital na Banacha. Wiele oddziałów jest w trakcie remontu, część jest już wyremontowana, jak na przykład nowa onkologia czy chirurgia.

Mamy też projekt budowy Nowego Szpitala Banacha – będzie to otwarte miasteczko akademickie, w ramach kampusu. Nie będzie parkingu naziemnego – parking schowamy pod ziemią – wybudujemy park otwarty dla wszystkich. Mieszkańcy Warszawy będą mogli po nim spacerować, studenci uczyć się, pacjenci zaczerpnąć powietrza. Władze Ochoty są tym projektem bardzo zainteresowane. Marzy nam się połączenie kładką kampusu z Polem Mokotowskim.

W istotny sposób chcemy postawić na porady ambulatoryjne i rehabilitacje. Musimy stopniowo przechodzić z opieki szpitalnej na pozaszpitalną.

Pewno może to zrobić rzeczywiście ktoś inny. Ale dlaczego nikt nie zrobił tego do tej pory? To nie jest proste, żeby zgromadzić ludzi, którzy przygotują koncepcję, zdobędą pieniądze, przeprowadzą inwestycję i potem ją rozliczą.

Sceptyków pocieszę – ja nie będę wieczny. Jest to jakieś zobowiązanie wobec ludzi. Ktoś mi zaufał, ktoś na mnie postawił, ktoś w tych działaniach mnie wspiera.

W tej chwili na przykład prowadzimy intensywne konsultacje ze studentami, żeby jeszcze szerzej otworzyć się na to, co chcieliby zmienić na swojej uczelni, na której spędzają sześć lat.

Czytaj więcej

Prof. Szaflik: operowania oczu uczyłem się na pomidorach

WUM to także olbrzymia baza szpitalna. Jaka jest sytuacja szpitali należących do uczelni?

Jesteśmy organem założycielskim trzech szpitali: szpital na Lindleya, szpital na Banacha i Szpital Pediatryczny są od pewnego czasu jednym tworem, tzw. Uniwersyteckim Centrum Klinicznym WUM, dodatkowo mamy Szpital Położniczy na Karowej i Szpital Okulistyczny.

Wyniki finansowe szpitali poprawiły się znacząco, choć sceptycy w to nie wierzyli, jeśli oczywiście zyski finansowe będzie ktoś traktował jako najważniejszy czynnik służący do oceny działalności.

Inaczej spojrzy się na to, gdy powiemy, że to dzięki temu, że leczymy więcej i na wyższym poziomie. Realizujemy w pełni kontrakt z NFZ, ale są też procedury nielimitowane, jak pediatria, transplantacje, onkologia etc. To wszystko przekłada się na dobro pacjenta. Uzyskaliśmy też wiele nowych kontraktów.

Czytaj więcej

Debata „Jakość życia pacjentów z chorobami rzadkimi i neurologicznymi”. Szlachetna uważność wobec chorych

Panie rektorze, czy system ochrony zdrowia, który funkcjonuje, jest dobry? Pytam o jego fundamentalne założenia. Czy szpitale powinny zarabiać?

Zgodnie z ustawą o NFZ faktycznie nie przewiduje się zysków szpitala. Czyli pytanie jest do prezesa NFZ, w jaki sposób wyceniane są procedury, że jedne są deficytowe, a drugie generują wysokie zyski.

Szpital powinien mieć możliwość oddziaływania na swój wynik finansowy. Jeśli ten zysk można przeznaczyć na wzrost wynagrodzeń czy inwestycje, jest to motywujące.

Jest jednak niewątpliwie wciąż wiele kwestii do zmiany. Jak dystrybuować środki z NFZ, jak je dzielić między województwa, placówki… To temat na osobną dyskusję.

Kim w ciągu dnia jest pan bardziej: rektorem czy lekarzem?

Cały czas jestem lekarzem, bo rektorem się bywa, a lekarzem się jest. Więcej czasu zajmuje mi oczywiście uczelnia. Dlatego zrezygnowałem z bycia kierownikiem i ordynatorem kliniki. To jest model funkcjonujący na całym świecie. Rektorzy pracują na cały etat. Brakuje czasu na cokolwiek innego.

Na którym miejscu w rankingu uczelni medycznych jesteście?

Na pierwszym w Polsce wśród uczelni medycznych. Wśród wszystkich uczelni w Polsce na siódmym. W czasie ostatniej kadencji WUM przesunął się do góry o kilka pozycji.

Jak przeszliście przez pandemię?

To dla nas okres szczególnie ciężki. Były szpitale, które pracowały z pacjentami wyłącznie covidowymi, my musieliśmy udostępnić część łóżek i dostosować je dla pacjentów z Covid-19, tak aby cała reszta mogła bezpiecznie pracować z pozostałymi pacjentami. Dziś na to patrzymy z pewnej perspektywy, ale proszę wierzyć, wówczas nie było to proste i nikt tego wcześniej nie praktykował.

I ja, i mój zespół wiemy dziś, że daliśmy wspólnie radę.

A jak z kształceniem studentów?

Musieliśmy przejść na część zajęć w postaci zdalnego nauczania. Z jednej strony to dobrze, bo ludzie nauczyli się nowych technologii, ale z drugiej strony ograniczenie zajęć bezpośrednich na kierunkach medycznych nie jest dobre. Udało się jednak zrealizować wszystkie elementy programu. Studenci przychodzili na zajęcia. Nawet studenci stomatologii.

Czy w Polsce rzeczywiście powinniśmy kształcić więcej lekarzy?

Według analiz zespołu pracującego pod egidą PAN jesteśmy w środku krajów OECD. Problem jest w tym, że 28 proc. lekarzy pracuje w pięciu największych miastach, tylko 9 proc. w opiece podstawowej.

Bardzo dobrze opisał to raport o potrzebie reformy służby zdrowia przygotowany przez Radę Medyczną przy premierze w ubiegłej kadencji. Nie ma się co obrażać na rzeczywistość, ale raczej warto, aby nowe kierownictwo resortu spojrzało na ten dokument. Nie ma co wyważać otwartych drzwi. Niestety, poprzednia ekipa całkowicie nie była tymi pracami ani płynącymi z nich wnioskami zainteresowana.

Dużym problemem jest wciąż brak kadry wspomagającej – koordynatorów, asystentów lekarza. Tutaj jest olbrzymie pole do zmian, ale nie ma szkół kształcących takie osoby.

Jak szybko można zwiększyć liczbę kształconych lekarzy?

Na pewno nie kosztem jakości kształcenia. Nie chodzi o to, aby wyprodukować lekarzy, tylko wykształcić dobrych lekarzy.

Zamiast otwierać nowe kierunki lekarskie, można by kształcić więcej studentów na już istniejących uczelniach. My uczymy 150 osób w języku angielskim, czyli kształcimy cudzoziemców. Robimy to, bo na tym zarabiamy. Musimy spinać budżet, gdyż z samych subwencji ministerialnych środków nie wystarcza. Cudzoziemcy w większości jednak wyjeżdżają. Może warto zmniejszyć tę liczbę i w to miejsce przyjmować Polaków. Naprawdę czasami duży może więcej.

Mamy w tej kadencji projekty badawcze i dydaktyczne o wartości ponad 700 mln zł ze środków pozyskanych z zewnątrz. Jeśli będą środki, bez problemu mamy i miejsca, i ludzi, aby kształcić więcej studentów.

Czy lekarz powinien odrabiać koszty swoich studiów, pracując określony czas w państwowej służbie zdrowia?

To trudny temat. Ale może warto dyskutować, żeby nie zostało to uznane za rodzaj współczesnego niewolnictwa. Dyskusja ta powinna dotyczyć studiów generalnie, a nie tylko medycyny.

Donald Tusk to chyba pierwszy premier, który nie powiedział w swoim exposé nawet zdania o służbie zdrowia. Nie zdziwiło to pana?

Nie. Premier potrzebuje, podobnie jak i pani minister, trochę czasu, żeby zorientować się, jak naprawdę wygląda sytuacja. Trudno zaproponować konkretne rozwiązania w exposé, bo do obietnic trzeba podchodzić ostrożnie.

Czujecie na plecach oddech powstałych w ostatnich miesiącach i latach uczelni medycznych.

Powtórzę raz jeszcze: nie o liczbę uczelni chodzi, ale o jakość kształcenia. Nowe uczelnie mają niestety w większości niedoświadczoną kadrę i słabe zaplecze kliniczne. Za nami stoi i dydaktyka, i nauka.

Czy w waszych przychodniach pacjenci czekają długo na wizytę?

Różnie. Tutaj mamy inny problem: na szpitalach – w tym także klinicznych – opiera się system opieki medycznej, a nie powinien. Nie może być tak, że pacjent z POZ jest odbijany dalej. Już w gabinecie musi być kierowany do konkretnego lekarza z konkretnym wskazaniem. Na świecie ponad 80 proc. świadczeń jest udzielanych w POZ. Musimy do tego dążyć.

Czytaj więcej

Chorobę otyłościową powinno się diagnozować i leczyć

Czy pacjenci nie leżą za długo w szpitalu? Przecież wiele badań można już dzisiaj załatwić w jeden dzień.

To jest sprawa systemu finansowania. Tu rzeczywiście wiele można i należy poprawić.

Jakieś marzenia na kolejną kadencję?

Wiele. Pierwsze to Centrum Psychiatrii Dzieci i Młodzieży. Na ten projekt potrzeba ok. 80 mln zł. Nasi psychiatrzy są w stanie prowadzić ten nowy ośrodek. Byłoby to także świetne miejsce do kształcenia studentów różnych kierunków i tak potrzebnych przyszłych specjalistów psychiatrii.

Marzy mi się też kontynuowanie sukcesów naukowych i medycznych, jakie były naszym udziałem w mijającej kadencji. To na przykład transplantacje wielonarządowe, dzielenie wątroby na dwóch biorców, program transplantacji narządów u dzieci. Uczestniczymy w największym w kraju projekcie dotyczącym wytworzenia i zastosowania modyfikowanych genetycznie limfocytów. To obecnie terapia ostatniej szansy dla pacjentów z chorobami nowotworowymi. Utworzyliśmy największy w Polsce ośrodek chorób rzadkich. Potrafimy ustalić genetyczną przyczynę każdej choroby, możemy takimi pacjentami opiekować się przez całe życie, nieść pomoc im i ich rodzinom.

Szybko musimy wdrażać nowe technologie w nauczaniu – na przykład sztuczną inteligencję. Zgodnie z nowymi programami nauczania wprowadzonymi przez Ministerstwo Zdrowia chcemy zwiększyć część praktyczną nauczania medycyny. W znaczący sposób zwiększa to jednak koszty nauczania, a na to – przynajmniej dzisiaj – brakuje funduszy. Czekamy na zapowiedziane zwiększenie funduszy na naukę, pozwoli to podnieść wynagrodzenia nauczycieli akademickich.

Chcemy zbudować Muzeum Historii Medycyny w 100-letnim budynku Katedry Dermatologii na Koszykowej. Muzeum jest potrzebne, mamy tysiące eksponatów, dokumentów, ważne jest też, aby studenci znali swoje korzenie – będzie to również centrum edukacji medycznej dla wszystkich zainteresowanych biologią człowieka, możliwościami współczesnej medycyny. Może wizyta w takim ośrodku skłoni ich do studiów na kierunku medycznym?

W poprzedniej kadencji przebadał pan premiera Tuska, a on zgodził się na opublikowanie komunikatu o stanie zdrowia. Czy należy ujawniać stan zdrowia najważniejszych osób w państwie?

Politycy, osoby niosące na swoich barkach ogromną odpowiedzialność za społeczeństwo, powinni bardzo dbać o swoje zdrowie. Nas, lekarzy, obowiązuje tajemnica lekarska.

Warszawski Uniwersytet Medyczny przed wyborami

Prof. dr hab. n. med. Zbigniew A. Gaciong od 1 września 2020 r. jest rektorem Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. Jego kadencja właśnie dobiega końca. Profesor już ogłosił, że będzie startował ponownie. Swoją kandydaturę zgłosiła też prof. dr hab. n. med. Agnieszka Cudnoch-Jędrzejewska, prorektor ds. personalnych i Organizacyjnych WUM. Pod koniec marca na wydziałach WUM zostaną wybrani elektorzy, którzy w drugiej połowie kwietnia wybiorą nowego rektora. WUM to nie tylko olbrzymia uczelnia medyczna, ale również prężny ośrodek naukowy prowadzący kilka szpitali. 

Dlaczego zdecydował się pan kandydować na drugą kadencję?

Głównie dlatego, że w czasie ostatnich czterech lat – czyli mojej pierwszej kadencji – udało się osiągnąć bardzo wiele. A pamiętajmy, że nie był to łatwy okres. Mimo to wybudowaliśmy np. Centrum Symulacji Medycznych – najnowocześniejszy tego typu obiekt w Polsce. Ten projekt zaczął się jeszcze w 2006 roku, dopiero teraz udało się go zakończyć. Zakończyliśmy termomodernizację rektoratu, która była niezbędna z powodów środowiskowych. Budynek musiał być wyłączony, a uczelnia pracować normalnie.

Pozostało 96% artykułu
Zdrowie
"Czarodziejska różdżka" Leszczyny. Co z wotum nieufności wobec minister zdrowia?
Zdrowie
Reforma szpitali na politycznym zakręcie
Zdrowie
Reforma szpitali. Projekt trafi do ponownych konsultacji
Zdrowie
Dziecko też może mieć kryzys psychiczny
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Zdrowie
Zespół Trójstronny pochyli się nad płacami lekarzy