Po strzelaninie w Poznaniu ocenił pan, że badania psychiatryczne i psychologiczne, które przechodzą osoby starające się o pozwolenie na broń, powinny zostać rozbudowane. Dlaczego to takie ważne?
Uważam, że mają one niską wartość prognostyczną, a ich wyniki nie pozwalają przewidzieć, w jaki sposób człowiek zachowa się w trudnej dla niego sytuacji. Dlatego też uważam, że nawet osoby, które mają już pozwolenie na broń, powinny raz na jakiś czas podlegać kontroli, ale też same pokrywać jej koszty. Zawsze istnieje bowiem ryzyko, że człowiek, który zechce popełnić samobójstwo, wykorzysta ułatwiające mu to narzędzia – skoczy z wysokiego budynku, jeśli jest w okolicy, sięgnie pod leki, które ma pod ręką czy użyje dostępnej mu broni. W służbach mundurowych tę ostatnią takiej osobie okresowo się zabiera.
Czytaj więcej
Ujawnienie nagrań przez policję było bezprawne. Naruszyło dobra osobiste pani Joanny – twierdzą eksperci.
Poza tym nie każdy, kto chce odebrać sobie życie lub zrobić krzywdę innej osobie, ma za sobą łatwą do prześledzenia wcześniej historię choroby, prawda?
Tak. Chociaż oczywiście weryfikuje się, czy osoba ubiegająca się o pozwolenie na broń nie była już poddana leczeniu psychiatrycznemu. Moim zdaniem należy wprowadzić przepis, w myśl którego podający nieprawdziwe informacje może zostać pociągnięty do odpowiedzialności takiej, jak za składanie fałszywych zeznań. Poza tym należałoby zbierać obiektywne dane o kandydacie, przeprowadzić wywiad środowiskowy, który miałby formę ustrukturyzowanego formularza, aby nie opierać się tylko na tym, co on sam przekazuje. A jeśli dojdzie już do zdarzenia takiego, jak w Poznaniu – powołać komisję, która wyda zalecenia i zadziała tak, aby podobna sytuacja nie powtórzyła się w przyszłości; tak, jak w przypadku wypadków lotniczych.