To, co kupują, by móc z tego prawa korzystać, jest tajne. To, czy z tego prawa korzystają w stosunku do was, też jest tajne – nie możecie się dowiedzieć nie tylko tego, czy jesteście, ale czy kiedyś byliście podsłuchiwani.
Podobna afera wybuchła w 2009 r. Służby nagrywały wówczas rozmowy dziennikarzy, a potem zrobiły „przeciek", ujawniając, co nagrały przy okazji toczącego się procesu cywilnego pomiędzy ówczesnym wiceszefem ABW a słynnym dziennikarzem „śledczym". ABW w swoim komunikacie stwierdziła, że wszystko odbyło się legalnie, bo „obowiązujące w Polsce reguły państwa demokratycznego uniemożliwiają ABW stawianie się ponad prawem i wpływanie na działalność i decyzje sądów i prokuratury". To chyba oczywiste!
Czytaj więcej
Badacze z Citizen Lab dokonali analizy, z której wynika, iż telefon adw. Romana Giertycha był w 2019 roku zhakowany przynajmniej 18 razy za pomocą systemu Pegasus.
Prokurator generalny wyjaśnił posłom, że twierdzenie o „zaniepokojeniu opinii publicznej rosnącą liczbą podsłuchów nie jest zgodne z rzeczywistością, albowiem liczba podsłuchów operacyjnych nie jest znana opinii publicznej". To oczywiste, że jak „opinia publiczna" czegoś nie wie, to nie ma powodów do niepokoju.
Z pewną satysfakcją odnotuję, co wówczas pisałem. „Państwo nie stanie się silne przez to, że przyzna służbom specjalnym szczególne uprawnienia do inwigilacji obywateli i wyposaży je w odpowiedni do tego sprzęt. Za to prędzej czy później służby specjalne użyją praw i sprzętu, które otrzymały przeciwko obywatelom – również przeciwko politykom, od których je otrzymały". No i macie.