Jak Kaczyński przygotowuje PiS do wyborów

Prezes przygotowuje partię do wyborów

Aktualizacja: 11.07.2018 14:04 Publikacja: 10.07.2018 19:01

Jak Kaczyński przygotowuje PiS do wyborów

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

Nie możemy być jak tłuste koty – deklaruje prezes PiS Jarosław Kaczyński w niedawnym wywiadzie dla tygodnika „Sieci". I dlatego w ubiegły piątek Komitet Polityczny PiS podjął decyzję, która zaskoczyła i wywołała ogromną konsternację w partii. Jak ogłosił jej lider, osoby funkcjonujące w spółkach Skarbu Państwa nie będą kandydować w wyborach samorządowych. Jednym ruchem prezes PiS wywrócił tworzące się listy do góry nogami. – To co najmniej kilkaset osób – mówi nam działacz PiS po dłuższej analizie sytuacji. I to nie koniec. We wspomnianym wywiadzie prezes PiS sugeruje, że planowane jest spotkanie z partią, na którym jeszcze raz przypomni wspomnianą myśl o kotach. – Być może odbędzie się spotkanie Rady Politycznej z dyscyplinującym przesłaniem od prezesa. Takie wydarzenia już się odbywały – mówi nam rozmówca z PiS. I przypomina podobne spotkanie we wrześniu 2016 r. Tuż po nim swoją funkcję stracił minister skarbu Dawid Jackiewicz. Prezes PiS doskonale zdaje sobie bowiem sprawę, że dla PiS największym zagrożeniem nie jest opozycja, tylko sytuacja wewnętrzna w obozie władzy. Nie tylko kłótnie i spory, ale też zamiana w partię władzy ze wszystkimi tego wadami. Dobitnie pokazała to historia z premiami dla ministrów. Dlatego właśnie Kaczyński zdecydował się na taki ruch, jak ten z ubiegłego piątku. Decyzja dotyczy nie tylko jesiennych wyborów.

Czytaj także: Kaczyński jak Neron podpalający Rzym

Zrobić wszystko, by wygrać

Konsternacja w PiS po informacji, że samorządowcy pracujący jednocześnie w spółkach Skarbu Państwa muszą zrezygnować z kandydowania była i jest cały czas ogromna. Między innymi dlatego, że nie ma w partii informacji, jakiego szczebla i jakich dokładnie stanowisk będzie dotyczyć kadrowa rewolucja na listach. Ale nie tylko dlatego. Wielu działaczy jest rozżalonych, że pozostawia się ich z takim, a nie innym wyborem. Politycy PiS obawiają się też, że bez znanych, rozpoznawalnych i sprawdzonych nazwisk na listach dużo trudniej będzie walczyć o miejsca w radach gmin, powiatów i sejmików. Ale zamieszanie dotyczy też niektórych kandydatów na prezydentów miast. W Sopocie Piotr Meler, kandydat na prezydenta, jest jednocześnie prezesem spółki Energa Wytwarzanie. Melera, podobnie jak np. znajdującego się w podobnej sytuacji Roberta Kujawskiego w Słupsku, pod koniec czerwca zatwierdził Komitet Polityczny. Ten sam komitet, po którego obradach w ubiegły piątek prezes PiS ogłosił decyzję o starcie w wyborach i posadach w spółkach Skarbu Państwa.

W ostatnich miesiącach prezes PiS podjął jednak serię decyzji, które mimo niepopularności we własnej partii ułatwią prowadzenie kampanii. Tak było z obniżeniem pensji posłom, co zamknęło destrukcyjny dla PiS temat premii. Obawiając się spadku poparcia na wsi, Kaczyński poświęcił też Krzysztofa Jurgiela, członka „zakonu PC". Na jego miejsce wszedł Jan Krzysztof Ardanowski, który wiele lat wcześniej sprzeciwił się Kaczyńskiemu przy głosowaniu w sprawie uboju rytualnego. I to mimo tego, że większe zmiany w rządzie – o czym pisała „Rzeczpospolita" – planowane są na jesień, po wyborach samorządowych. Ale jego wejście do gabinetu premiera Morawieckiego dało szansę na naprawę np. komunikacji z wiejskim elektoratem.

Zmiana pokoleniowa

Teraz jest podobnie. Sukces akcji PSL „Sami swoi" pokazującej w internecie zarobki radnych PiS przeszedł zapewne oczekiwania jej twórców. Ale jesienią nie będzie mieć już takiego znaczenia.

Kaczyński sprawił też, że jesienią na listy PiS oraz do samorządów trafią nowi ludzie – w większości młodszego pokolenia, głodni sukcesów, chcący się wykazać. – Bierzemy ich motywacje pod uwagę – mówi nam jeden z polityków opozycji przygotowujących strategię na wybory. Już kandydaci na prezydentów dużych miast to w większości młodzi ludzie, którzy będą budować swoją pozycję także na wybory w 2019 r. Decyzja z ubiegłego piątku zmieni nie tylko listy, ale też aparat partyjny oraz samorządowy PiS na najbliższe lata. Prezes w wywiadzie dla „Sieci" sugeruje zresztą, że partia będzie się poszerzać przy okazji wyborów do Sejmu. – Są środowiska obecnie poza nami, do których możemy się odwołać, też przez kandydata na posła czy senatora – mówi lider PiS. To wśród obecnych członków, zwłaszcza obecnych posłów, nie może się spodobać. Ale gdy stawką jest druga kadencja, nie ma to dużego znaczenia. Zwłaszcza w obliczu coraz większej konsolidacji opozycji i planów utworzenia szerokiego bloku anty-PiS.

Utrzymać wizerunek

PiS utrzymuje w sondażach przewagę. Partii udało się częściowo wyjść z niektórych kryzysów dominujących przez pierwszą połowę 2018 r. Kampania za rok będzie dla Zjednoczonej Prawicy jednak znacznie trudniejsza niż ta z 2015 r. Dlatego można się spodziewać posunięć, które będą wywoływać niezadowolenie w samej partii – jak decyzja o samorządach – ale zwiększą szanse na wyborczy sukces. Zwłaszcza jeśli chodzi o przywileje władzy i ich odbiór w elektoracie, który w 2015 r. uwierzył w deklaracje polityków PiS o nowej jakości w polityce.

Nie możemy być jak tłuste koty – deklaruje prezes PiS Jarosław Kaczyński w niedawnym wywiadzie dla tygodnika „Sieci". I dlatego w ubiegły piątek Komitet Polityczny PiS podjął decyzję, która zaskoczyła i wywołała ogromną konsternację w partii. Jak ogłosił jej lider, osoby funkcjonujące w spółkach Skarbu Państwa nie będą kandydować w wyborach samorządowych. Jednym ruchem prezes PiS wywrócił tworzące się listy do góry nogami. – To co najmniej kilkaset osób – mówi nam działacz PiS po dłuższej analizie sytuacji. I to nie koniec. We wspomnianym wywiadzie prezes PiS sugeruje, że planowane jest spotkanie z partią, na którym jeszcze raz przypomni wspomnianą myśl o kotach. – Być może odbędzie się spotkanie Rady Politycznej z dyscyplinującym przesłaniem od prezesa. Takie wydarzenia już się odbywały – mówi nam rozmówca z PiS. I przypomina podobne spotkanie we wrześniu 2016 r. Tuż po nim swoją funkcję stracił minister skarbu Dawid Jackiewicz. Prezes PiS doskonale zdaje sobie bowiem sprawę, że dla PiS największym zagrożeniem nie jest opozycja, tylko sytuacja wewnętrzna w obozie władzy. Nie tylko kłótnie i spory, ale też zamiana w partię władzy ze wszystkimi tego wadami. Dobitnie pokazała to historia z premiami dla ministrów. Dlatego właśnie Kaczyński zdecydował się na taki ruch, jak ten z ubiegłego piątku. Decyzja dotyczy nie tylko jesiennych wyborów.

Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!