Gdy gomułkowscy tajniacy pałami bili w PRL studentów, episkopat zareagował zdecydowanie. Protestował za każdym razem, gdy łamano prawa człowieka. Dziś, gdy bite są kobiety i młodzież, rzecznik episkopatu potępił manifestantów, mówiąc, że „ten protest jest grzechem". Nie chcę tu pytać, czy to po części rozwiązuje ręce bijącym. Jest inna kwestia: czy Kościół polski odsunął się od obrony praw człowieka? Milczy jak prawosławna hierarchia w Mińsku i Moskwie, gdzie rozpędzane są demonstracje. Jaki ma stosunek do projektu europejskiego? Wszak konfrontuje się ideologicznie z Zachodem. Czy odległość między polską hierarchią a episkopatami starej Unii staje się tak duża, że przykład rosyjski będzie zachętą do umacniania relacji z partią i państwem?
Cerkiew rosyjska osłabiona sekularyzmem stała się dziś ponownie instytucją tronu. Uczestniczy w budowie „trzeciej drogi" Rosji, głosząc świętość władzy nieopierającej się na rządach prawa.
W artykule „Awangarda świetlistej przeszłości" Evgeny Ikhlov pisał: „W konfrontacji z Zachodem Rosja czerpie energię z sił najbardziej tradycjonalistycznych postrzegających ludność wielkomiejską jako zagrożenie ich wartości. Patriarcha Cyryl widzi szczególną ścieżkę przeznaczoną Rosji pod panowaniem Matki Bożej. Dzięki niej naród zachowuje tożsamość, opierając się przed narzucaniem zachodnich wartości".
Czy obrona przez tradycję nie była drogą polskiego Kościoła w PRL? Gdy ruszyła migracja do miast, prymas Wyszyński, dostrzegając presję komunizmu i ryzyko wykorzenienia, postawił na religijność ludową. Nurt soborowy, poza reformą liturgii, nie był w Polsce obecny.
Po 1989 r. wydawało się, że hierarchia dokona rewolucji soborowej równolegle z przemianami prowadzącymi kraj do Unii Europejskiej. Poparcie Jana Pawła II dla akcesji do Unii było jednoznaczne. Doprowadził on m.in. do spotkania Episkopatu Polski w Komisji Konferencji Biskupów Unii Europejskiej. Przekonało to hierarchię do kierunku proeuropejskiego.