Jakub Ekier: Język przeciw tęczowym

Ograne sztuczki werbalne pomagają w Polsce robić wroga z mniejszości seksualnych.

Publikacja: 21.07.2020 18:09

Pojęcie „ideologia LGBT” nietrudno skojarzyć z niebezpieczną organizacją i „tęczową zarazą”, a mówim

Pojęcie „ideologia LGBT” nietrudno skojarzyć z niebezpieczną organizacją i „tęczową zarazą”, a mówimy o ok. 2 milionach ludzi

Foto: Open Eye Studio

Społeczność LGBT powinna przyjąć za nazwę przymiotnik albo rzeczownik czytelny jako określenie ludzi. Nie ten skrótowiec, który brzmi jak symbol chemiczny, nazwa stronnictwa bądź marka telewizora. Jego pierwotny, angielski sens jest wprawdzie jasny: chodzi o lesbijki, gejów, osoby bi- i transseksualne – luźny zbiór indywidualności. Ale język polski przyzwyczaja nas, że skrótowiec określa „nie ludzi". Odruchowo mówimy o „tym LGBT" zamiast o „tych". A przez to blisko dwóch milionach Polaków, którzy podświadomie kojarzą się z „czymś".

Zwłaszcza podczas kampanii wyborczych osobistości od wójtów do prezydenta utożsamiają ich z rzekomą „ideologią". Zyskują tym poparcie nie tylko u przeciwników abstrakcji. Także u ludzi, którzy (w myśl transparentu na wiecu wyborczym) chcą zwyczajnie „pogonić pedała". A przez to (jak mówiła „Onetowi" Dominika Dudek, prezes elekt Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego) wśród osób homoseksualnych rośnie lęk. To nie ideologię podczas kampanii pobito przed klubem gejowskim kijami. Prościej jest nie dbać o precyzję znaczeń, tylko jak ojciec Rydzyk pytać: „Czy jesteście za LGBT?".

W tym pytaniu znać szerzące się w naszym kraju myślenie skrajnościami. Przykładem bywają wypowiedzi – choćby po zeszłorocznym apelu Ikei do pracowników. Chodziło w nim o to, by życzliwie zagadywać do koleżanek i kolegów niehetero. Pewien sprzedawca jednak w intranecie uznał to za „promowanie dewiacji", a kiedy stracił posadę, jego adwokaci z Ordo Iuris nazwali apel „agitacją ideologiczną". To tak, jakby „dzień dobry" powiedziane sąsiadce w hidżabie nie różniło się od przejściam na islam.

Język skrajnego „za albo przeciw" oducza rozróżniać niuanse. Pozwala obwołać „głównym genderystą" polityka czyniącego (jak Rafał Trzaskowski) gesty wobec mniejszości seksualnych. Nie zakłada też, że istnieją większości i mniejszości, tylko oddziela uznaniowo „normalność" od „dewiacji". I szereguje ludzi: kto stoi (jak rzekłby Jarosław Kaczyński) pod „tęczową flagą", nie stoi pod biało-czerwoną.

Taki język, podobny do pezetpeerowskiej nowomowy, dzieli świat na części słuszną i niesłuszną. W Peerelu odwrotnością dobrych „mas" albo „narodu" były drobne, obce „elementy" albo „koła". A dzisiaj słowom „Polacy" albo „my" przeciwstawiane są „środowiska". W wyborach zwolennicy legalizacji związków partnerskich niehetero zyskują nieraz miliony głosów. Ale nawet życzliwsi im dziennikarze nie powiedzą wtedy o poparciu „Polaków", do których nie zwykło się zaliczać mniejszości seksualnych.

Środowiska LGBT nietrudno skojarzyć z organizacją. Silną, zwartą – i gotową np. wykorzystywać seksualnie dzieci, jak oznajmiał megafon z furgonetki jeżdżącej po Warszawie. Nie-Polaków łatwo też obarczyć zbiorową odpowiedzialnością za obnoszenie monstrancji z waginą czy także oburzający, symboliczny mord na arcybiskupie Jędraszewskim. Można ich posądzić o chęć (jak mówił metropolita krakowski) odebrania „nam" polskości albo (jak twierdził prezes Kaczyński) wdarcia się do „naszego życia". Milczący pewnik, że nie należą do „nas", tworzy strategię wykluczenia. A ta w nowszych dziejach potrafiła pozbawić kogoś praw obywatelskich albo życia.

Pamięć wystarczy, by sprzeciwiać się hasłu „tęczowej zarazy", które abp Jędraszewski usankcjonował kazaniem. Przypomniał wiersz powstańca „Ziutka" Szczepańskiego o „czerwonej zarazie". Ale walkę z nią głosiła przede wszystkim popularna pieśń Waffen-SS, i to nazistom przenośnia epidemii pomagała szykować ludobójstwo. Żydów jako „zarazę" odczłowieczały książka Hitlera „Mein Kampf", broszura Hermanna Essera i plakaty ze sloganem „Żydzi, wszy, tyfus plamisty". Jako zbędnych przedstawiało ich wyrażenie „wolny od Żydów", dotyczące kawiarń, instytucji, domów, miast.

Było się czego przestraszyć, kiedy „Gazeta Polska" wymyśliła hasło „Strefa wolna od LGBT", a Joachim Brudziński napisał na Twitterze: „Polska bez LGBT jest najpiękniejsza". Europoseł wymawiał się, że chodzi o „ideologię".

Czy „ideologią" ma być ich tożsamość seksualna (co kłóciłoby się z dorobkiem nauki)? Czy może poglądy (co przeczyłoby prostej obserwacji)? Mamy do czynienia z pustym słowem, czego dowodzi zdanie na banerach demonstrantów: „Nie jestem ideologią". Określenie kogoś wbrew jego woli, czyli wbrew etyce słowa i prawdzie, badacze propagandy znają jako stygmatyzację. Wiedzą też, że (jak spostrzegł za stalinizmu poeta Mieczysław Jastrun) „pozór powtarzany bezustannie nabiera w końcu znamion oczywistości". Kto straszy „ideologią LGBT", nie użyje przecież zamiennie słowa „wartości".

Bo czarno-biały język zwie „wartościami" wszystko, co głoszą swoi. Aleksander Nalaskowski swój zeszłoroczny felieton w „Sieci", gdzie wyzywał idących w marszach równości od „gogusiów", „obleśnych bab" i „gwałcicieli", tłumaczył walką o wartości. Drugiej stronie, choćby nietrafnie, z automatu przypada tylko brzydkie słowo „ideologia". Taki język jest zbyt przewidywalny, by mu wierzyć. I zbyt niechlubne ma tradycje, by nim mówić.

Autor jest poetą i tłumaczem, prowadził zajęcia akademickie z przekładu i pisania

Społeczność LGBT powinna przyjąć za nazwę przymiotnik albo rzeczownik czytelny jako określenie ludzi. Nie ten skrótowiec, który brzmi jak symbol chemiczny, nazwa stronnictwa bądź marka telewizora. Jego pierwotny, angielski sens jest wprawdzie jasny: chodzi o lesbijki, gejów, osoby bi- i transseksualne – luźny zbiór indywidualności. Ale język polski przyzwyczaja nas, że skrótowiec określa „nie ludzi". Odruchowo mówimy o „tym LGBT" zamiast o „tych". A przez to blisko dwóch milionach Polaków, którzy podświadomie kojarzą się z „czymś".

Pozostało 89% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!