Kiedy płód staje się człowiekiem?

Spór o to, kiedy płód staje się człowiekiem, w cieniu czarnego marszu.

Aktualizacja: 11.10.2016 19:56 Publikacja: 11.10.2016 19:21

Skąd te dwa światy: uczestników czarnego protestu i rodziny dziecka żegnanego mszą w warszawskim koś

Skąd te dwa światy: uczestników czarnego protestu i rodziny dziecka żegnanego mszą w warszawskim kościele?

Foto: Fotorzepa, Piotr Guzik

W poniedziałkowe przedpołudnie w jednym z warszawskich kościołów odprawiona została niby zwyczajna msza. W centralnym miejscu stała mała biała urna wielkości puszki do kawy, w której leżało złożone 11-tygodniowe ciało małego człowieka zmarłego na długo przed wyznaczoną datą porodu. Towarzyszyli mu rodzice, rodzeństwo, najbliższa rodzina, którzy wraz ze swoimi dziećmi przybyli, by się z nim pożegnać. Nikt nie śpiewał żałobnych pieśni i nie sprawował pożegnalnych modlitw. Nie było też typowego dla uroczystości żałobnych koloru czarnego czy fioletowego, lecz dominowała biel – symbol życia i niewinności.

Przeszywające wzruszenie co chwilę przerywane było radosnymi okrzykami dzieci, potęgowało wrażenie uczestnictwa w czymś zupełnie niespotykanym.

Cała historia rozegrała się kilka tygodni temu, kiedy lekarze stwierdzili podczas badania USG, że 11-tygodniowa ciąża jest martwa. Następnie był pobyt w szpitalu, operacja i pytanie: co zrobić z malutkim ciałem? Rodzice bez chwili wahania poprosili szpital o wydanie stosownych dokumentów potrzebnych do rejestracji dziecka w urzędzie stanu cywilnego.

Mały obywatel

Następnym krokiem było przeprowadzenie badań genetycznych mających na celu określenie płci dziecka, bez którego nie jest możliwe wydanie przez USC karty martwego urodzenia oraz imienia i nazwiska. Kolejny krok to decyzja o pochówku w rodzinnym grobie.Były łzy, lecz każdy z obecnych miał świadomość czegoś wyjątkowego.

Oto żegnano nie – jak zwykło się mawiać – 11-tygodniowy płód, lecz małego człowieka, który miał imię i nazwisko, rodziców i rodzinę, a w oczach państwa i urzędniczej machiny – datę urodzin i śmierci. Był obywatelem Rzeczypospolitej.

Takim samym, jak przeszło 100 tysięcy głównie kobiet, ale i mężczyzn którzy tydzień temu na ulicach wielu polskich i europejskich miast domagali się prawa do decydowania o tym, czy taki człowiek, mający zaledwie 11 tygodni lub więcej, ma zostać abortowany, czyli mówiąc wprost – zabity.

Domagano się w czarnych marszach prawa do decydowania o swoim ciele, decydowania o swojej przyszłości. Argumentując niejednokrotnie, że to nie człowiek, lecz zbitka komórek, jakaś zygota, z której nie wiadomo jeszcze, co będzie. Uczestniczki manifestacji podkreślały, że mają prawo decydować o sobie, a państwo i Kościół nie mają prawa wtrącać się w ich życie. „Kobiety chcą i mają prawo decydować i brać odpowiedzialność za swoje życie. To ich niezbywalne i najważniejsze prawo" – mówiły w wielu programach zapraszane przez wybitnych dziennikarzy autorytety moralne, gwiazdy mediów, kina i telewizji.

A tu w świetle obowiązującego już w Polsce prawa taka zbitka komórek została uznana za człowieka, mającego takie same prawa jak każdy z blisko 38 milionów Polaków. Co więcej, nikt rodzicom zmarłej dziewczynki nie kazał określać płci, dokonywać urzędniczych formalności czy przeżywać pożegnania swojego dziecka. Ani politycy, ani biskupi czy księża nie wywołali szczerych łez tych wszystkich ludzi towarzyszących w ostatniej drodze tego małego człowieka. Zbiorowa histeria także nie miała tutaj miejsca.

Samotni rodzice

Skąd zatem taki rozdźwięk, można by powiedzieć – zupełnie dwa światy? Co sprawiło, że to dziecko miało szczęście, że rodzice nie uznali go za wpadkę, pomyłkę, zbitek komórek, które nadają się tylko do usunięcia i wyrzucenia na śmietnik razem z innymi biologicznymi odpadami? Dlaczego akurat ono zostało potraktowane jak człowiek, a jego ciało – zgodnie z podstawowymi zasadami cywilizacji ludzkiej – godnie złożono do grobu po śmierci?

Nikt dzisiaj w Polsce oficjalnie nie prowadzi statystyk pochówków zbiorowych czy indywidualnych takich dzieci. Stowarzyszenia, które starają się pomagać takim rodzinom, rozkładają ręce i tłumaczą, że mogą liczyć tylko na własne siły, a państwo im nie pomaga. Rodzice często zgłaszają się do takich stowarzyszeń, by otrzymać porady prawne, a także wsparcie od osób, które często przeżyły podobną historię.

Ale znacznie częściej rodzice tracący dziecko w wyniku poronienia pozostawieni są sami sobie, nie mają nawet wiedzy o przysługujących im prawach, bo w szpitalach nikt o nich nie informuje. Bez tej wiedzy, której często rodzice stają się świadomi dopiero wiele tygodni po śmierci swojego dziecka, tracą oni prawo zarówno do pochówku dziecka, jego rejestracji w USC, jak i do zasiłku pogrzebowego w wysokości 4 tys. zł oraz urlopu macierzyńskiego w wymiarze 56 dni.

Lecz przede wszystkim za każdym razem stają przed wyborem, czy uznać tę kilkunastotygodniową ciążę za człowieka, czy udawać, że przecież nic się nie stało i zapomnieć o trudnym doświadczeniu. Pytanie, czy da się całkowicie zapomnieć o tym, że przecież było to nowe życie.

Autor jest publicystą onet.pl

W poniedziałkowe przedpołudnie w jednym z warszawskich kościołów odprawiona została niby zwyczajna msza. W centralnym miejscu stała mała biała urna wielkości puszki do kawy, w której leżało złożone 11-tygodniowe ciało małego człowieka zmarłego na długo przed wyznaczoną datą porodu. Towarzyszyli mu rodzice, rodzeństwo, najbliższa rodzina, którzy wraz ze swoimi dziećmi przybyli, by się z nim pożegnać. Nikt nie śpiewał żałobnych pieśni i nie sprawował pożegnalnych modlitw. Nie było też typowego dla uroczystości żałobnych koloru czarnego czy fioletowego, lecz dominowała biel – symbol życia i niewinności.

Pozostało 86% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!