Agencja Moody's utrzymała rating polskiego długu rządowego w walucie zagranicznej na poziomie A2, poprawiając jednocześnie perspektywę ratingu z negatywnej na neutralną. Przed rokiem Moody's obniżył perspektywę z neutralnej na negatywną. Tym samym w ciągu roku wróciliśmy tam, gdzie byliśmy. Decyzja Moody's wzbudziła entuzjazm przedstawicieli rządu i niektórych analityków. Czy słusznie?
Jest to oczywiście dobra wiadomość. Tego nikt kwestionować nie powinien. Jednak budowanie na tej podstawie opowieści o doskonałej ocenie stanu i perspektyw polskiej gospodarki jest nadużyciem.
Po pierwsze – neutralna perspektywa oznacza wyrównane prawdopodobieństwa zarówno obniżenia, jak i podwyższenia ratingu w przyszłości. Nic więcej. Dopiero perspektywa pozytywna daje przewagę prawdopodobieństwu podniesienia ratingu.
Po drugie – agencja wyliczyła starannie powody, jakie skłoniły ją do poprawy perspektywy. Większość z nich wiąże się z zaniechaniem przez rząd, złagodzeniem lub odłożeniem zapowiadanych przedsięwzięć, które mogły zdestabilizować finanse publiczne. Nie ma obniżki VAT; nie ma podniesienia kwoty wolnej; redukcja CIT dotyczy marginalnych mikroprzedsiębiorstw. Dzięki temu spadło ryzyko znaczącego ubytku dochodów budżetu i niekontrolowanego wzrostu deficytu.
Po trzecie – coś, co agencja nazywa zmniejszeniem obaw o negatywny wpływ rządu na klimat inwestycyjny. Chodzi o szumnie wcześniej zapowiadane, a ostatecznie – na szczęście – porzucone, ustawowe, przymusowe przewalutowanie kredytów hipotecznych denominowanych we frankach szwajcarskich. Problem nie zniknął. Na skutek jednak defensywnej postawy rządu w tej sprawie, nie ma przynajmniej teraz – w ocenie agencji – ryzyka destabilizacji sektora bankowego. Przed rokiem takie ryzyko było przez Moody's mocno akcentowane.