Komitetem wyborczym, który przeszedł w czasie kampanii największe procentowe zwyżki i spadki, była Konfederacja. O ile pozostałe partie i koalicje miały w miarę stabilne notowania przez ostatnie miesiące, o tyle wspomniany komitet notował wiosną tego roku poparcie przekraczające 15 proc., by ostatecznie skończyć z wynikiem o połowę niższym. Jakie były przyczyny tego stanu rzeczy?
Forma za wcześnie
Zacznijmy od gwałtownego wzrostu popularności Konfederacji sprzed kilku miesięcy. Wydaje się, że miał on swoje przyczyny w kilku zjawiskach. Po pierwsze, w zmianie liderów – Janusz Korwin-Mikke i Grzegorz Braun zostali zastąpieni przez Sławomira Mentzena i Krzysztofa Bosaka. Twarze tych ostatnich mogły być bardziej akceptowalne przez nowych wyborców, niż znane i skwaszone oblicza tych pierwszych. Drugim czynnikiem, związanym z powyższym, było przekonanie części wyborców, że Konfederacja przestanie być ugrupowaniem „szurów”, specjalistów od obniżania wieku inicjacji seksualnej, „żydowskiego zagrożenia”, szkodliwości technologii 5G i wszystkiego tego, z czym wiązało się poprzedniej jej kierownictwo. Do tego doszedł „lewoskręt” Platformy Obywatelskiej, która zaczęła ścigać się z PiS na socjalne obietnice („800+? Proszę bardzo, tylko nie od nowego roku, ale już, natychmiast, od 1 czerwca!”). Ostatnim wreszcie bonusem, powodującym wzrost notowań Konfederacji, było narastanie (po roku od przyjęcia pierwszych uchodźców) nastrojów antyukraińskich, które akurat ta partia szczerze i otwarcie popierała i wzmacniała od pierwszego dnia wojny.
Czytaj więcej
W chwili, gdy opozycja szykuje się do przejęcia władzy i rozmawia o politycznym mechanizmie tej operacji czas na bilans kampanii. Nie dla wszystkich udanej. Ale byli i zdecydowani zwycięzcy?
Wszystko to działało na korzyść Mentzena i Bosaka – i sondażownie nie myliły się, oceniając ich wagę na politycznym rynku na kilkanaście procent. Co zatem się stało, że z tych wysokich notowań z perspektywą wzrostu nawet do 20 procent, Konfederaci spadli na prawie taki sam poziom, jak przed czterema laty. Przyczyn było kilka.
Po pierwsze świadoma akcja ze strony PiS i PO. Ta pierwsza partia wzmocniła swój antyukraiński przekaz – nie tylko w retoryce, ale także w realnych działaniach. Z kolei ta druga, powróciła do przynajmniej części swych liberalnych postulatów. Dołączyła się do tego, a nawet prześcignęła KO, Trzecia Droga, zwłaszcza ugrupowanie Szymona Hołowni, który kilka razy przemówił głosem zaprzysięgłego liberała (na przykład sprzeciwiając się pomysłowi „800+”).