Incydent miał miejsce na przełomie marca i kwietnia w okolicach Dubicz Cerkiewnych. Na tym odcinku wojsko wspiera Straż Graniczną. W dniu, w którym żołnierze mieli oddać strzały ostrzegawcze, na polską stronę granicy, w tym rejonie, przedostało się ok. 50 imigrantów.
Polscy żołnierze „zakuci w kajdanki” za oddanie strzałów na granicy
W momencie przejścia imigrantów na polską stronę granicy żołnierze mieli oddać w powietrze kilka strzałów ostrzegawczych w powietrze. Gdy nie przyniosło to efektu żołnierze mieli oddać strzały w ziemię, przed napierającymi imigrantami, uznając to za akt obrony własnej.
Łącznie żołnierze mieli oddać 43 strzały. Imigranci napierający na granicę mieli być „uzbrojeni w niebezpieczne przedmioty” - co potwierdza MON.
Czytaj więcej
Polscy policjanci patrolujący rejon granicy z Białorusią zostali zaatakowani - podała policja.
Ostatecznie imigranci się wycofali. Na miejscu pojawili się funkcjonariusze Straży Granicznej. Wezwano też Żandarmerię Wojskową. Jeden z żołnierzy relacjonuje Onetowi, że "trzech chłopaków z kompanii wyprowadzono w kajdankach jak bandytów". - Wobec dwóch z nich ruszyły postępowania, zostali zawieszeni. Wyszli z aresztu tylko dlatego, że w batalionie zrobiliśmy zrzutkę, żeby im prawnika załatwić, bo dowódca nie był zainteresowany, aby im w jakikolwiek sposób pomóc - twierdzi rozmówca Onetu.