Niemal dwa lata po ogłoszeniu przez kanclerza Olafa Scholza epokowej zmiany kursu politycznego RFN (Zeitenwende) w niemieckiej armii niewiele się dzieje. Ma po staremu braki w uzbrojeniu i problemy z rekrutacją. Zdaniem ministra obrony Borisa Pistoriusa (SPD) należy rozważyć powrót do modelu obowiązkowej służby wojskowej. Została zawieszona w 2011 r. po ponad pół wieku obowiązywania.
Już w chwili obejmowania urzędu ministerialnego Pistorius twierdził, że był to błąd, którego jednak nie da się obecnie szybko naprawić. Tym bardziej że za takim rozwiązaniem opowiada się mniej niż połowa obywateli RFN. Przeciw są też partie koalicji rządowej.
Reforma niemieckiej armii. Co proponuje Boris Pistorius
Minister proponuje więc rozważenie wprowadzenia w Niemczech powszechnej służby wojskowej na podobnych zasadach, jak ma to miejsce w Szwecji. Obowiązek dotyczy tam wszystkich kobiet i mężczyzn, jednak ostatecznie do armii trafia określona liczba rekrutów. Równocześnie od nowego roku wprowadzone zostaną pewne zmiany w rekrutacji, czyniąc Bundeswehrę bardziej atrakcyjnym miejscem pracy. Jest już gotowa do przyjmowania rekrutów po kończeniu 17. roku życia, co ma być w pełni zgodne z konwencjami o prawach dziecka.
Czytaj więcej
Federalna Służba Wywiadowcza (BND) nie tylko nie przewidziała rosyjskiej inwazji na Ukrainę, ale myliła się także w ocenie samej wojny. Obecnie stara się uszczelnić własne szeregi.
Jest też propozycja rozbudowy sił rezerwowych. W chwili obecnej liczą one 34 tys. żołnierek i żołnierzy, co oznacza, że po zakończeniu dobrowolnej służby w armii osoby te zachowały stopień wojskowy jak i określone stanowiska w armii. Są gotowe do natychmiastowego włączenia się do aktywnej służby. Mowa jest obecnie o potrojeniu liczby tego rodzaju rezerwistów. W sumie na tzw. rynku znajduje się ponad 900 tys. byłych żołnierzy i żołnierek. Obecnie Bundeswehra liczy 171,6 tys żołnierzy, o dwa tysiące mniej niż w roku ubiegłym. Docelowo jej liczebność ma wzrosnąć o ponad 20 tys. żołnierzy.