Równo ćwierć wieku temu na szczycie NATO w Madrycie zaproszono do sojuszu Polskę, Czechy i Węgry. Kolejny szczyt w hiszpańskiej stolicy też będzie przełomowy?
Tak, ale przede wszystkim z uwagi na przyjęcie przez NATO nowej koncepcji strategicznej. Poprzednia, z 2010, powstała w zupełnie innych okolicznościach, gdy Zachód wciąż żywił nadzieję na zbudowanie stabilnych relacji z Rosją. Dogmatem było też pogłębienie współpracy z Chinami dla rozwoju globalizacji. Te dwie wizje legły w gruzach. Rosja nie tylko chce odzyskać obszar byłego ZSRR, ale też zbudować strefę buforową z dawnych krajów satelickich Moskwy. A Chiny we współpracy z Rosjanami starają się ustanowić nowy porządek międzynarodowy, który zastąpi ten oparty na gwarancjach bezpieczeństwa udzielonych przez Amerykę bardzo wielu państwom na całym globie. W Madrycie NATO zapowie więc nową politykę w obu obszarach. Po pierwsze, obrony i odstraszenia Rosji. Po wtóre, po raz pierwszy wskazując w strategii NATO na wyzwanie, jakim stały się Chiny.
Czytaj więcej
Wojna na Ukrainie zmusza NATO do odważnych zmian. Nowego myślenia o obronie Polski i całego regionu graniczącego z Rosją.
Chińskie zagrożenie nie odwróci uwagi Ameryki od Rosji?
Za Atlantykiem wielu zaleca, aby Waszyngton skoncentrował się wyłącznie na Chinach. Ale Stany to mocarstwo globalne, które nie może myśleć tylko o jednym rywalu, tym bardziej że Chiny i Rosję łączy de facto sojusz polityczny mający na celu podważenie wiarygodności Ameryki. Nie wydaje się też realne, aby Stany dogadały się z Rosją, bo ich interesy są fundamentalnie sprzeczne. Amerykanie chcą zachować wpływ na Europę i jej bezpieczeństwo, bo to stanowi o ich globalnej pozycji. A tego nie da się zrobić bez utrzymania NATO i amerykańskich gwarancji bezpieczeństwa, które są podstawą sojuszu. No i wystarczających sił USA w Europie, aby te gwarancje były wiarygodne.