Rząd otworzył hotele, kina, a nawet dyskoteki. A po korytarzach sądów administracyjnych nadal hula wiatr. Sądownictwo administracyjne nie chce się otworzyć na obywateli?
Wojciech Mazur: Chce, i to bardzo. Choć nie będę ukrywał, że pandemia i związane z nią zagrożenia odcisnęły także na nim swoje piętno. Po pierwszej fali sądy administracyjne wprowadziły bardzo restrykcyjne zasady sanitarne. Sale rozpraw zostały wyposażone w szyby ochronne, wprowadzono pomiar temperatury, a publiczność mogła śledzić przebieg rozpraw na monitorach. W trzeciej fali Naczelny Sąd Administracyjny (NSA) i wojewódzkie sądy administracyjne (WSA), w tym sąd w Warszawie, musiały „zamknąć się" na obywateli. Sprawy były rozstrzygane na posiedzeniach niejawnych. Obecnie sytuacja jest na tyle stabilna, że przygotowywaliśmy się do odmrożenia. Niestety, nasze plany, tak jak plany pozostałych sądów administracyjnych, pokrzyżował ustawodawca.
Czytaj także: Wojciech Mazur: Zdalne rozprawy w wojewódzkich sądach administracyjnych ruszą już w czerwcu
Jak to?
Od 3 lipca orzekanie na tradycyjnych stacjonarnych rozprawach stało się praktycznie niemożliwe. Ustawodawca ustawą z 28 maja 2021 r. nowelizującą m.in. kodeks postępowania cywilnego zmienił także niektóre tzw. przepisy antycovidowe. Zgodnie z obecnym ich brzmieniem w okresie obowiązywania stanu zagrożenia epidemicznego albo stanu epidemii oraz w ciągu roku od odwołania ostatniego z nich WSA oraz NSA przeprowadzają rozprawę przy użyciu urządzeń technicznych na odległość, z tym że osoby w niej uczestniczące nie muszą przebywać w budynku sądu. Ponadto, przewodniczący – bez zgody stron – może zarządzić przeprowadzenie posiedzenia niejawnego, jeżeli uzna rozpoznanie sprawy za konieczne, a nie można przeprowadzić jej na odległość. Jedyny wyjątek, gdy można przeprowadzić tradycyjną rozprawę z obecnością stron, to sprawy reprywatyzacji nieruchomości warszawskich.