Jak dowiedziała się „Rzeczpospolita”, poza ogłoszoną już redukcją zatrudnienia o przeszło 5 tys. osób w skali roku (ta – według związków – finalnie może sięgnąć nawet 10 tys. etatów), która ma się odbywać poprzez niezapełnianie wakatów po pracownikach odchodzących na emeryturę czy tych, którym kończą się umowy, dojść ma do zwolnień grupowych. Ich skala na razie nie jest znana, dotyczyłyby głównie administracji. W najbliższych miesiącach ma być wypowiedziany też układ zbiorowy pracy.
Czytaj więcej
Poczta Polska, jeśli ma przetrwać, musi się szybko i gruntownie odchudzić. Czas zacząć działać jak prywatna firma, a nie urząd. I wreszcie skupić się na tym, co jej najlepiej wychodzi i co ma przyszłość.
W centrali Poczty nie potwierdzają, ale i nie zaprzeczają naszym informacjom. – Sytuacja finansowa jest niezwykle trudna. Spółka wymaga kompleksowej transformacji, dlatego przeprowadzenie tego procesu jest priorytetem dla zarządu. Przyjęty plan finansowy oraz zatrudnienia należy traktować jedynie jako punkt wyjścia dla dalszych działań naprawczych, które są wypracowywane – wyjaśnia biuro prasowe operatora. I zaznacza, iż obowiązujące dokumenty nie zakładają radykalnej redukcji etatów przy zastosowaniu zwolnień grupowych czy wprowadzenia programu dobrowolnych odejść.
Poczta Polska się kurczy, liczba pracowników topnieje
Tymczasem liczba pracowników Poczty topnieje. W porównaniu z okresem sprzed pandemii obsada w spółce spadła o ponad 15 tys. etatów, do 63 tys. (na koniec br. może to być ok. 53 tys.).
– Utrzymanie takiego zatrudnienia w nowych warunkach (przy gwałtownym spadku liczby listów – red.) nie będzie możliwe – przekonywał podczas posiedzenia senackiej Komisji Infrastruktury nowy prezes Sebastian Mikosz.