Kryzys ekonomiczny spowodowany rosyjską inwazją na Ukrainę nie omija firm prawniczych. Drożeje energia, koszty wynajmu biura, a nawet papier, a pracownicy oczekują podwyżek wyrównujących inflację. O redukcji zatrudnienia raczej nie ma mowy, bo trudny czas biznesu to więcej pracy dla prawników. Kancelarie stoją więc przed dylematem, jak rekompensować te rosnące koszty, nie podnosząc zbytnio cen – gdyż ich klientów też dotknęła inflacja. Odpowiedzią może być zmiana modelu wynagradzania prawników.
Efekt, nie czas
– Klientów mniej interesuje czas prowadzenia negocjacji, a bardziej zakończenie sporu i np. zawarcie ugody. Preferują płatność z dołu, stąd korzystna wydaje się umowa o success fee – nadal jednak ta forma rozliczeń rodzi wątpliwości etyczne – mówi Waldemar Koper, prezes Polskiego Stowarzyszenia Prawników Przedsiębiorstw. Choć stawka godzinowa pozostaje najczęstszą formą rozliczeń, to zyskują na popularności modele alternatywne – dodaje.
Chodzi o tzw. retainery, tj. stałe kwoty ustalane między klientem a kancelarią w zależności od sytuacji – za wykonanie zadania lub za czas pracy.
– Ciekawą formą rozliczeń są stawki maksymalne (tzw. caps) – czyli określenie kwoty, której koszt danego zlecenia nie powinien przekroczyć – jak również stawki mieszane (tzw. blended rates). Te ostatnie polegają na ustaleniu średniej wysokości wynagrodzenia dla całej kancelarii, bez względu na pozycję prawnika w jej strukturze. Wiadomo, że najwyższe są stawki dla starszych partnerów i partnerów, a najniższe dla prawników na początku kariery. W tym modelu ustanawiamy stawkę średnią – ocenia Waldemar Koper.
– Model stawek godzinowych wciąż jest najczęstszy – mówi radca prawny Mariusz Mirosławski. – Ale widać trend do ustalania honorariów bardziej w zależności od efektywności pracy niż jej czasu. Tutaj najbardziej znanym jest „premia za sukces” – pozwala to ustalić niższe wynagrodzenie ryczałtowe lub godzinowe, ale do tego dochodzą właśnie bonusy za efekt, a także za szybkość działania – dodaje. Podkreśla zarazem, że to ważne, by klient od razu wiedział, ile wynagrodzenie wyniesie. W umowie trzeba więc jasno określić nie tylko wysokość „premii za efekt”, ale też czym ten „efekt” ma być.