Czy Centralny Port Komunikacyjny (CPK) jest potrzebny, czy jest fanaberią? Kto chce zamknąć lotnisko Chopina i co się stanie z gruntami po nim? Ostatnie tygodnie kolejny raz udowodniły, że każdy tekst lub każda wypowiedź okołolotniskowa wywołuje i roznosi huragan emocji. Powód jest prosty: Centralny Port Lotniczy, a potem Komunikacyjny to projekt, w którym wymiar propagandowy jest teraz ważniejszy aniżeli wymiar lotniczy lub kolejowy.
CPK wpisuje się w narrację rewanżu, wstawania z kolan, niwelowania podziałów porozbiorowych i tym podobnych. Dlatego każde zabranie głosu w tej sprawie traktowane jest jak forma plebiscytu albo raczej – forma referendum. Jesteś za: popierasz rząd, a jesteś przeciw: popierasz opozycję. To znowu wywołuje skrajne emocje, podnosi temperaturę sporu i w takiej zradykalizowanej formie trafia do dziennikarzy. No i temat „żre”.
Merytorycznie taki stan rzeczy ma same wady, ale dla rządu ma jedną wielką zaletę: wybitnie propagandową. Przez ostatnie osiem lat temat CPK skutecznie przykrył bowiem pozostałe tematy transportowe; i to przykrył prawie całkowicie.
Czytaj więcej
Pełnomocnik rządu ds. CPK wniósł akcje spółki Polskie Porty Lotnicze (PPL) do Centralnego Portu Komunikacyjnego — poinformowały PPL i CPK w komunikatach. Zdaniem autorów projektu z tego połączenia wynikają same korzyści.
Świetna przykrywka
I tak, awantura wokół CPK odciągnęła uwagę od nieszczęsnego pomysłu budowania przez państwo miliona samochodów elektrycznych. Odciągnęła też od spadającej liczby połączeń autobusowych, od bankructw PKS-ów, rosnących cen biletów kolei regionalnych (i to w czasie wrzawy wokół biletów InterCity). I tak mógłbym wymieniać…