„Aby zapobiec długiemu oczekiwaniu w kolejkach na lotnisku, w uzgodnieniu z przewoźnikami odwołaliśmy poniedziałkowe rejsy, lub zostały one przełożone na inne dni. Zespoły kryzysowe koordynują obecnie działania z przewoźnikami i służbami lotniskowymi, aby rozkład został odpowiednio dostosowany” - czytamy na stronie brukselskiego lotniska.
Z przewoźników, którzy korzystają z brukselskiego portu, normalnie mają odlecieć tylko wycieczkowe rejsy linii TUI. Inne linie już odwołują swoje rejsy, a ich pasażerowie otrzymali odpowiednie informacje. Ci, których loty się odbędą zostali poinformowani, że mogą podróżować jedynie z bagażem ręcznym.
Czytaj więcej
20 czerwca lepiej zrezygnować z podróżowania do i z Brukseli. Na ten dzień strajk zapowiedzieli funkcjonariusze z kontroli bezpieczeństwa i obsługi naziemnej. Strajk ma potrwać 12 godzin.
Lotnisko apeluje od kilku dni do pasażerów, aby zmienili swoje rezerwacje na inne dni. Wiadomo jednak, że cały tydzień w stolicy Belgii będzie trudny, ponieważ załogi Brussels Airlines - piloci i personel pokładowy będą strajkować 23., 24. i 25. czerwca. Linia robi wszystko, aby utrzymać chociaż rozkładowe loty długodystansowe. Protestującym załogom ( 85 proc. zatrudnionych jest za strajkiem) chodzi o podwyżki płac i wywalczenie lepszych warunków pracy. Nie zgadzają się na jednorazową wypłatę po 450 euro dla wszystkich. Oprócz pieniędzy domagają się wydłużenia czasu wypoczynku między rejsami średniodystansowymi.
- Nigdy nie domagaliśmy się wyłącznie pieniędzy, chodzi nam o zmiany strukturalne, które są gwarancją dobrej przyszłości i dla firmy i dla jej pracowników. Nie mówiąc o tym, że nieustannie są błędy w wypłatach wynagrodzeń za wylatane godziny. Już dawno powinniśmy dostać rozkład dyżurów w lipcu, a nadal go nie ma chociaż jest już 17 czerwca . To właśnie dlatego protestujemy - mówił jeden ze związkowców Brussels Airlines w belgijskiej telewizji publicznej.