– Mamy ok. 125 mld euro w bezpośrednich dotacjach. Tego wcześniej nigdy nie było. Kwota dochodzi do 160 mld euro razem z uprzywilejowanymi pożyczkami. To zastrzyk na cele rozwojowe, na rolnictwo, na transformację energetyczną – mówił po zakończeniu szczytu w Brukseli premier Mateusz Morawiecki. Polska do ostatnich godzin negocjowała warunki korzystania z tych pieniędzy. Najostrzejsza batalia dotyczyła mechanizmu praworządności, czyli powiązania wypłaty unijnych środków z niezależnym sądownictwem. Ostateczny zapis jest słaby i niejasny.
Dowiedz się więcej: Historyczny budżet na czas pandemii
– Po raz pierwszy poszanowanie praworządności jest decydującym kryterium przy wydatkowaniu pieniędzy z budżetu – podkreślał Charles Michel, przewodniczący Rady Europejskiej. To prawda, że po raz pierwszy. Ale jednocześnie mowa w nim, że musi chodzić o ochronę interesów finansowych UE, a nie o praworządność w ogóle. Poza tym decyzja będzie zapadała większością głosów – inaczej niż chciała Komisja Europejska. Wreszcie o sprawie ma jeszcze dyskutować Rada Europejska. W takiej formule mechanizmu nie dałoby się zastosować przeciwko Polsce w kontekście reformy sądownictwa. Krytykom łamania praworządności nie udało się uzyskać więcej, bo sprzeciwiały się Polska i Węgry.
O różne interpretacje konkluzji z unijnego szczytu pytany był w TVN24 Paweł Jabłoński, wiceminister spraw zagranicznych. - Każdy mówi prawdę, tylko niestety przewodniczący Charles Michel, mówiąc ogólnie o mechanizmie, o którym się mówiło, który istnieje w zasadzie od początku Unii Europejskiej, bo przecież to jest wpisane do traktatów, nie wspomina o tym, że dla Rady Europejskiej zostało dodane jedno bardzo istotne zobowiązanie instytucjonalne - przekonywał.
- Meritum jest następujące: Polska i Węgry wprowadziły do konkluzji bardzo istotny element - nie ma w tym momencie żadnego niebezpieczeństwa, żeby orzec większością kwalifikowaną o mechanizmie sankcji budżetowych - tłumaczył wiceminister. - Charles Michel mówi: „mamy mechanizm powiązania z praworządnością”. Mowa o praworządności jest w traktach unijnych. Ten mechanizm cały czas tam jest. Natomiast to, co tam dodaliśmy, to zobowiązanie do tego, że jakakolwiek decyzja podjęta większością kwalifikowaną musi zostać zaakceptowana przez Radę Europejską jednogłośnie - podkreślał.