Łukaszenko pytał, które przedsiębiorstwa w obwodzie witebskim działają na tym samym poziomie, co wizytowana przez niego fabryka sera. Stwierdził, że między przedsiębiorstwami państwowymi a prywatnymi nie powinno być różnicy i wszędzie powinno się pracować efektywnie, korzystać z nowoczesnych technologii, a co za tym idzie - osiągać wysokie wyniki. Zapowiedział , że zwróci na to szczególną uwagę. Jego zdaniem przedsiębiorstwa prywatne bardziej zaangażowały się w protesty na Białorusi, przez co ucierpiały finansowo.
Cytowany przez agencję BiełTA prezydent Białorusi porównał też sytuację na zachodnich granicach kraju z początkiem „wielkiej wojny ojczyźnianej”, jak w propagandzie radzieckiej i rosyjskiej określany jest okres II wojny światowej od rozpoczęcia niemieckiej operacji „Barbarossa” w 1941 roku.
„Prezydent dokonał analogii z sytuacją na początku Wielkiej Wojny Ojczyźnianej, kiedy armia radziecka była uśpiona i ostatecznie nie była gotowa do odparcia agresji (Niemiec)” - pisze BiełTA. - Studiowałem dobrze historię i wiem to. Dlatego wyciągam wnioski. Dla mnie to (początek wojny - red.) była lekcja. Dlatego musiałem postawić połowę armii w stan pełnej gotowości bojowej i rozmieścić, otoczyć Grodno - mówił Łukaszenko.
Prezydent Białorusi odniósł się też do sytuacji, gdy był widziany z karabinem w ręku. Nazwał krytykę za to niesprawiedliwą i zapowiedział, że „nie będzie strzelał do Białorusinów”.
- Zaczynają nie krytykować, że biegam po ulicach z karabinem maszynowym i jestem gotów strzelać do swoich ludzi. Słuchajcie, nigdy nie wskazywałem na ludzi palcem przez ćwierć wieku, nie mówiąc już o strzelaniu - mówił. Jak podaje BiełTA, „Łukaszenka zaznaczył, że w tej sytuacji, na tle zagrożeń zewnętrznych, jest też zmuszony do zachowania pewnej rezerwy żołnierzy, biorąc pod uwagę sytuację społeczno-polityczną”.